Ostatnia przesiadka. W sam raz tyle czasu, żeby coś spokojnie zjeść, wypić kawę i zalogować się na krótko do sieci.
Już prawie czuje się dom. Obserwowałem Bałtyk z okien samolotu, a później samą Kopenhagę, po której niemal dokładnie miesiąc temu spacerowałem z dzieciakami.
Hm, Kopenhaga przywitała mnie raczej chłodno. To już najwyraźniej nie czas na krótki rękaw. Dobrze, że wewnątrz, w pomieszczeniach portu lotniczego temperaturę utrzymują przyzwoitą. Marynarka bowiem jest w walizce, którą odbiorę dopiero w Gdańsku. O ile doleci oczywiscie 🙂
Kopenhaga, 22.08.2005