Taksowka przyjechala nawet kilkanascie minut przed szosta. Po drodze zrobilem zdjecie jokohamkiego centrum o poranku, ale nie zamieszcze go teraz, bo wlasnie padl mi komputer. Zdziwilem sie, ze agent zawiozl mnie nie na lotnisko, lecz na dworzec autobusowy. Stamtad co 10 minut odjezdzaly do do tokijskiego portu lotniczego autobusy. Zrozumialem dopiero podczas jazdy. Pomimo jazdy autostrada podroz zajela nam poltorej godziny. Bilet autobusowy kosztowal ponad 30 dolarow, wiec taksowka zapewne kilka razy tyle.
Najwieksze ale i zarazem najbardziej przygnebiajace wrazenie zrobil na mnie wszechobecnzy beton. Japonczycy zabudowali dookola cala Zatoke Tokijska. Krajobraz przemyslowy, a jesli nie przemyslowy to blokowiska ciagnely sie po widnokrag. Straszne musi byc zycie w takim molochu, gdy o wyjezdzie do podmiejskiego lasku mozna tylko pomarzyc. Dopiero przed samym lotniskiem zrobilo sie bardziej zielono i zaklady przemyslowe poznikaly.
Duze wrazenie zrobila tez na mnie japonska precyzja w planowaniu. Jak podali jakis rozklad zajec, to nie bylo mozliwosci, by go nie dotrzymali. I byla to dokladnosc co do minuty, a nie nasza, polska czy nawet europejska dotrzymywana, jesli sie uda, w przyblizeniu. Tak tez bylo i na lotnisku. Calego jumbo jeta zapakowano w 30 minut rozpoczynajac i konczac dokladnie o zapowiedzianej godzinie. W Europie bywa, ze i 45 minut nie wystarcza.
Frankfurt przywital mnie piekna, sloneczna pogoda. Wiosna juz na calego.
Padl mi laptop. jeszcze wczoraj wieczorem wszystko bylo ok., a po wyjsciu z samolotu windows nie chcial juz sie otworzyc. Szczescie w nieszczesciu ze stalo sie to dopiero teraz. Jutro w biurze zajma sie nim nasi komputerowcy. A na razie korzystam z lotniskowego terminala.