JUŻ PO BÓLU…

„Już po bólu panno Zulu” – zaczął ironicznie swoją relację z drugiego meczu Polaków na mundialu przed czterema laty serwis sportowy zamykanej właśnie stacji Szczecin Radio. Tak informowano nas, pływających gdzieś na Pacyfiku o porażce z Portugalią 0:4 i definitywnym pogrzebaniu szans na awans. Minęły cztery lata i nic się nie zmieniło, poza tym, że Szczecin Radio jak i inne rozsiane po swiecie stacje radiowe od dawna już nie słuzy marynarzom, przegrywając z komunikacją satelitarną.

Tak mi się jakos wczoraj skojarzyło. Wczoraj, bo do końca miałem nadzieję, że Ekwador mimo wszystko potknie się na Kostaryce. Nie potknął i okazał się całkiem dobra druzyną, która jeszcze niejednemu może namieszać. Może nie warto było zamieszczać ironicznych komentarzy do prognoz Pele?

Zaledwie tydzień temu rozpoczęła sie impreza na którą czekaliśmy cztery lata, a od niemal dwóch lat emocjonowalismy sie eliminacjami. Tydzień, a dla nas już po wszystkim. Błyskawicznie roztrwoniony dorobek i zawiedzione nadzieje. No ale cóż… W 1974 roku nasza reprezentacja wylosowała wicemistrzów świata Włochów oraz silną Argentynę. I w każdym meczu to ona była strona atakującą strzelając obydwu tym zespołom w sumie pięć bramek i dorzucając jeszcze siedem słabiutkiemu Haiti. Obecna reprezantacja gotowa zadowolic się remisem 0:0 z Niemcami pomimo, że nie dawał on praktycznie nic poza „honorowym” rozstrzygnięciem. W pierwszym meczu brakowało woli walki. W drugim wola była, ale chyba brakowało wiary. Piłkarzom, a może trenerowi? Pamiętam pełne dramaturgii pojedynki Wisły Kraków z Barceloną (przegrana na własnym boisku 3:4), z Lazio (3:3 i 1:2), w których nie było kunktatorstwa i murowania bramki, bo przeciwnik już z samej nazwy straszny. Były to porażki ale po meczach, w których przeciwnik do końca nie był pewny swego. A jeśli nie był dość dobry to mógł na swoim własnym stadionie (tym samym, na którym dał nam łupnia Ekwador) przegrać z tą Wisłą aż 1:4 i mimo, że z Niemiec, w niesławie odpaść z rozgrywek.

Na mentalnoć oraz deklaracje „będziemy robić wszystko zeby nie przegrać” zamiast „będziemy robić wszystko żeby wygrać” zwracała uwagę pewna pani psycholog cytowana przez Gazetę Wyborczą. Kto wie, może właśnie psychologa potrzeba było naszym piłkarzom bardziej niz treningów? Wszyscy pamietamy jak wielką rolę odegrała praca psychologa w sukcesach Małysza. Mamy nastepne cztery lata na przemyślenia. Oczywiście pod warunkiem, że drużyna pozbiera się do następnych eliminacji.

A teraz juz będę mógł znów wrócić do pisania o codzienności niepiłkarskiej.

Szczecin, 17.06.2006, 01:20 LT

Komentarze