JEŻELI JUTRO NASTĄPI…

Pojechałem rano do pracy, zjadłem kawałek sernika popijając kawą, pospacerowałem podczas przerwy obiadowej po Monciaku, wieczorem poszperałem w internecie, aż natknąłem się na pewien artykuł. Fragmenty poniżej.

W zaistniałej sytuacji nie ma sensu marnowac czasu na dalsze pisanie. Chciałbym podziękować wszystkim za odwiedziny na moim blogu i życzyć Wam przetrwania. Jutro, jeżeli nadejdzie, może być juz zupełnie inne. Bez internetu, telewizji, radia i nawet bez telefonów komórkowych. Będzie trzeba znów walczyć o odrobinę strawy i ciepłe ubranie.

Żegnajcie.

Albo do spotkania na blogu jeżeli będziemyu mieć szczęscie i nic się nie wydarzy.

Na wszelki wypadek dojem sernik i poczytam „Autostopem przez Galaktykę”.  

Co zdarzy się 25 maja 2006 roku? Być może planetarna katastrofa mająca swój początek w Oceanie Atlantyckim na skutek uderzenia średniego rozmiaru meteorytu. Przy takim założeniu seria gigantycznych fal, włącznie z mega-tsunami, wysokości prawie 200 metrów zrodzi się z serii podwodnych erupcji. Te wodne giganty zmniejszające się w miarę pokonywanej odległości dotkną większość wybrzeży atlantyckich leżących pomiędzy równikiem a zwrotnikiem raka. Ofiary 25 maja 2006 roku będą rzędu dziesiątków milionów. Liczba zrujnowanych ocalonych będzie stale rosła. Straty ekonomiczne będą ogromne, wykraczające poza dotychczasową skalę zniszczeń, jakie dotychczas dotknęły ludzka cywilizację. Północna Ameryka i Europa nie będą bezpieczne, lecz będą w mniejszym stopniu dotknięte rozmiarami dramatu. Zasięg obejmie inne odległe kraje.
Obiekt niebieski (kosmiczny) ledwie większy niż ciężarówka, lecz napędzany przez ogromną energię kinetyczną (jego prędkość będzie bliska 40 km/sek) uderzy w Ziemię po przejściu przez atmosferę grubości 80 kilometrów, a następnie głębię oceanu na 1500 metrach w miejscu, aby osiągnąć i wstrząsnąć strefą grzbietu środkowo-atlantyckiego rowu przecinającego z północy na południe powierzchnię Atlantyku. (…)

Przez stulecia kometa Schwassmann-Wachmann pokonywała setki okrążeń wokół Słońca, kiedy to pozostawała w całości. Odkąd nastąpiła jej fragmentacja w 1995 roku, stworzyła dwie elipsy okrążające Słońce. Oto, dlaczego fragmenty owe miały czas na odchylenie od siebie. W czasie mijania w 2001 roku, w tym samym miejscu na płaszczyźnie elipsy, Ziemia była w przeciwnym położeniu do obecnej pozycji. W tym roku Ziemia i kometa zachodzą na siebie orbitami niemal idealnie. […] Widzimy dziś kometę 11 lat po tej niezrozumiałej fragmentacji, w niezweryfikowanym stanie rozproszenia. Nie znamy dokładnej liczby fragmentów. Ponadto mogą one być różnych rozmiarów. (…)

11 dni po zbliżeniu 14 maja 2006 kometa, a raczej jej fragment B, przetnie elipsę dokładnie 25 maja 2006 roku! Ale kometa przemieszcza sie szybciej niż Ziemia, i ponieważ porusza się po równoległej trajektorii, więc jakiekolwiek zagrożenie wydaje się bezpodstawne. Kometa powinna być jakieś 17 milionów kilometrów od Ziemi, kiedy przetnie jej orbitę przebiegającą dookoła Słońca. To jest mniej więcej tak jak pędzący pociąg, który mija nas, kiedy podążamy równolegle do niego. Nasze drogi się skrzyżują, ale nie przy tej samej prędkości, pociąg będzie daleko przed nami w czasie, gdy my dotrzemy do punktu skrzyżowania. Ale jest jedno "ale" – nie wszystkie wagony tego pociągu mogą przejechać do 25 maja 2006 roku. Poza tym cechą charakterystyczną tej komety jest niska moc świetlna tzw. luminescencyjność jej fragmentów, niemal jak gasnącej gwiazdy. Ujrzeć ją możemy prawdopodobnie od 3 dni do nawet tylko kilku godzin przed uderzeniem

Gdynia; 24.05.2006, 21:55 LT

Komentarze