JESZCZE ROK

Dojechałem. Stałem trochę w korku bo z powodu karambolu około dziesięciu samochodów autostrada była zablokowana.  Największy stress przeżyłem jednak w końcówce. Mniej więcej od Rostocku nie natknąłem się na żadną stację benzynową. Wskazówka z każdym kolejnym kilometrem niemiłosiernie przesuwała się w dół, a trzydzieści  kilometrów przed granicą zaswieciła się „rezerwa”. Wiedziałem, że teoretycznie powinienem dojechać do Kołbaskowa, gdzie tuż za przejściem granicznym czekały aż cztery stacje benzynowe, lecz zdawałem sobie takze sprawę z faktu, ze po niemieckiej stronie nie będzie juz ani jednej. Niczym załoga Apollo 13 rozpocząłem intensywne oszczędzanie. Wyłączyłem radio oraz ogrzewanie. Udało się.

W Szczecinie natychmiast wziąłem kurs na kwiaciarnię i odwiedziłem rodziców, którym wczoraj stuknęło 49 lat małżeńskiego pożycia. Cholera, tak bardzo życzę im tej pięćdziesiątki, tego żeby mama jakoś przydusiła tego raka. Mówiłem jej dziś, że zrobiła na mnie duże wrażenie dwa razy: raz u zielarza, który powiedział, że w zasadzie to szkoda pieniędzy na nastepne wizyty, bo on nie widzi szans.

– Nie wierzę mu. Co on może wiedzieć o mojej chorobie? – powiedziała stanowczym tonem gdy już się wypłakała. Było to ponad dwa lata temu.

A drugi raz to równie stanowcze „wstanę i jeszcze będę chodzić” gdy była przykuta do łóżka tego lata. Wstała i chociaż z trudem, to jednak potrafi jeszcze zejść z pierwszego piętra na dół, posiedzieć na ławce na pobliskim skwerku i wrócić.

Powiedziałem, że ma być właśnie taka. Opowiedziałem o chorobie trenera naszych, złotych siatkarek, który również się nie poddał.

– Dożyję. Zrobię Wam na złość i dozyję nastepnej rocznicy odpowiedziała ze smiechem.

– Niech będzie i „na złość”, byle motywacja była silna 🙂

Na koniec wstawiłem walizki do rodziców, zamknąłem auto i wezwałem taksówkę. Przez ciągłe podróże prowadzę żywot abstyneneta. Z rzadka pojedyńcze piwo przed snem, ale z bardzo rzadka bo wypite za wcześnie mnie po prostu uśpi, a zbyt późno to właściwie po co? Fakt wypicia „za zdrowie i za złote gody” jest więc godzien odnotowania

Do siebie zabrałem tylko kompa, bo jak tu nie poklikać przed snem gdy Neostrada kusi…

Oczy jednak juz mi sie kleją dość mocno… Może jedynie odpowiem na komenty bo jakos nie było czasu ani technicznych możliwości na statku.

Szczecin, 18.11.2005; 22:45 LT

Komentarze