JEDNYM UCHEM Z PERFECTEM

Jak zwykle wyjechać z Trójmiasta w piatek po południu to problem. Jedyny ratunek to włączyć radio i zająć sie słuchaniem audycji. Lubie słuchać radia, ale poza samochodem niewielkie mam szanse. Ustalam więc wyjazdy do pracy tak by zawsze Salon Polityczny Trójki wypadał właśnie w samochodzie. Trójkowa lista to domena piątku i.t.d. Niestety, nie moge trafić na „swoją” audycję między osiemnastą a dziewiętnastą, kiedy najczęściej wychodzę z pracy. Wszędzie wtedy leci przewaznie muzyka, najczęsciej podobna, a ja w aucie preferuję audycje „gadane”.

Po ponad godzinie jazdy minąłem Wejherowo i dalej już było lepiej. W Sławnie wziąłem dwie autostopowiczki. Płoche dziewczątka nie były jednak skore do rozmowy, więc po zadaniu kilku pytań dla „poddierżania razgawora”, na które otrzymałem dość lakoniczne odpowiedzi w stylu „tak” albo „nie”, zaniechałem dalszych prób i podgłosniłem odtwarzacz CD, z którego dobiegały szanty, których słuchałem kiedy dziewczyny zamachały na jezdni. Tak dojechalismy do Koszalina, celu jazdy podróżniczek. Zapytałem gdzie chcą wysiąść. Podały mi miejsce, lecz kiedy tam dojechaliśmy okazało sie niedostępne z powowdu wypadku samochodowego jaki akurat tam sie wydarzył. Karetki, policja, ludzie w rozbitych autach. Widać, że nieszczęście wydarzyło sie bardzoi niedawno bo nawet gapiów zbyt wielu nie było. Autostopowiczki wysiadły więc pare metrów dalej, a brak rozmowy wynagrodziły promiennymi uśmiechami kiedy dziękowały za podwiezienie.

Wypadki prześladowały mnie tej podróży. Już w szczecinie kolejne policyjne koguty błyskające złowrogo. Jakieś auto stojace w nienaturalnej pozycji na chodniku, a na jezdni drobne ciało przykryte jakąś białą tkaniną spod której wystawały tylko bose stopy. Straszny widok. Wystarczy za godziny pogadanek. Tylko na jak długo? Odechciało mi sie słuchać radia.

Do domu jednak dojechałem niemal wprost na koncert z okazji 25-lecia „Perfectu”. Koncert odbywa sie w Sopocie i bardzo możliwe, że gdyby nie przyjazd do Szczecina, byłbym teraz w Operze Leśnej. Chociaz gdybym miał wybierać, wydałbym kasę chyba na sobotni koncert Cesarii Evory w Gdyni. Nie dlatego,  że nie lubie Perfectu, lecz ponieważ wolę go w oryginale. Piszę oglądając, i potwierdzam swoje obawy, że inne wykonanie to jednak nie to. Jednak dosłucham i dooglądam do końca z czystej ciekawości. A nuż trafi sie jakaś perełka mimo wszystko? Poza tym na takich koncertach wazna jest przede wszystkim atmosfera. Jesli chodzi o nią to po latach wciąż tkwi w mojej pamięci „Zielono mi” z Opola poswięcony pamieci Agnieszki Osieckiej. Lubie czasem zasiąść przed telewizorem i puścić tę ulubioną kasetę, ale zazwyczaj oznacza to wielki psychiczny dół potem. Lepiej jednak mieć takiego kontrolowanego doła, pięknie wygenerowanego niż przychodzącego z nienacka i łapiącego przemocą  za gardło.

Szczecin, 05.08.2006; 00:35 LT

Komentarze