JAK ZWYKLE W PODRÓŻY

Wyobrażałem sobie, ze znacznie mniej ludzi podróżuje w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Chociaż to właściwie juz drugi. W pociągu luzno, ale nie do przesady. Trochę drzemiąc, trochę czytając dotarłem do Poznania. Bezpośrednio się nie da, bo zarówno PKP jak i PKS twierdzą, że w święta ludzie jednak nie podróżują i kursy w te kilka dni w roku poodwoływało. Następna przesiadka czeka mnie we Wrocławiu, gdzie zmienię pociąg na autobus i prosto na śniadanie zdążę do dzieciaków i do swojej Eks oczywiście. Ponoć przy okazji będę mieć możliwość poznania kandydata na swojego następcę. Prawdziwie rodzinne święta 🙂 Kandydat ponoć, jak zapewnia mnie Eks, jest bardzo podobny do mnie. Pomyslałem sobie, że to chyba zle, bo skoro ze mną nie wytrzymała, to popełnia ten sam błąd po raz drugi. To już jednak nie moje zmartwienie.

Świąteczny poranek był przecudowny. Śliczna, słoneczna pogoda, kolędy sączące się z CD, kawa i sernik. Leniwie bez pośpiechu sprawdziłem słuzbowe e-maile. Statki pływają, wszystką jest ok. Potem chwila relaksu na blogach. Najchętniej po wczorajszej wigilii nie szedłbym na żadne przyjęcie, ale oczywiście poszedłem.

– Mówiły coś koty o północy? – zagadnąłem rodziców zdejmując kurtkę

– Mówiły. Mówiły,że dwoje głupich starych tutaj mieszka i jak tak dalej pójdzie to uciekną w świat – odpowiedziała ze śmiechem mama.

Było ok, ale obawiałem się, że to tylko maska na mój użytek. Nie chciałem jednak drążyć tematu. Może wygodnictwo, a może próba nie rozdrapywania niezabliznionych ran.

Właśnie zapowiadają mój pociąg. Pora kończyć.

Poznań, 26.12.2005; 02:20

Komentarze