IMPREZY WEEKENDOWE I ROCZNICOWE

Znów w Gdyni. Po permanentnych problemach z sennością w okolicach północy ostatnio wyjeżdżam ze Szczecina nieco wcześniej. Pora w sam raz, żeby jeszcze trochę posiedzieć, nie kłaść sie spać. Idealnie byłoby w domu, ale nie chce mi sie denerwować bałaganem lub kolejnym nie dotrzymaniem słowa przez robotników. Najpierw więc zatrzymałem sie na kolacji na Skwerze Kościuszki. Stąd już, gdyby nie Kamienna Góra, widać byłoby moje okna.

Sobota i niedziela minęły leniwie, chociaż nie tak bardzo jak tydzień temu. Poranne spanie w niedzielę do dziesiątej ma swój niezaprzeczalny urok. Gazeta czytana bez pośpiechu podczas przydługiego śniadania również. I to bezchmurne niebo oraz przyjemne, nienachalne ciepełko, wbrew kalendarzowej jesieni.

Piątkowy wieczór upłynął jak zwykle na słuchaniu trójkowej listy przebojów. Potem moje niedawne odkrycie czyli podsumowanie dnia w „Jedynce” zakończone Kroniką Sportową, dizęki czemu kończę dzień na bieżąco. A kiedy słuchając ulubionego Cohena w wersji Zembatego byłem juz o kilkaset metrów od domu, nagle natknąłem się na rozpaczliwie machające stadko „siedemnastek”. Dziewczyn było sześć i miały poważny problem, ponieważ dyskoteka, do której się wybierały (cholera, nie wiedziałem, że niemalże po sąsiedzku mam takową) była tego dnia zamknięta i one biedaczki utknęły. Taksówkarz nie chciał ich zabrać bo było ich za dużo. Pięć godzin jazdy w milczeniu oraz niezaprzeczalny urok młodych sprawiły, że postanowiłem zawrócić i łamiąc przepisy odwieźć całą szóstkę do centrum. Trafił mi się więc na koniec dnia powiew młodości. Kiedy słuchałem ich dialogów, przypomniały mi się licealne lata. Dziewczyny najbardziej zdumiało, że nie bałem się ich zabrać o tak późnej porze. Odpowiedziałem, że patrzyło im z oczu na tyle dobrze, że nie podejrzewam ich o trzymanie noża w zanadrzu. Któraś z tyłu odpowiedziała, że noża nie ma, ale ma za to buty na szpilkach. Kurczę, głupio bym wyglądał z takim butem w głowie. Zrewanżowałem się zdziwieniem, że takie młode wsiadają późnym wieczorem do nieznanego samochodu, ale one też stwierdziły, że wyglądałem na, he he, godnego zaufania. Obiektywnie i one i ja głupio zrobiliśmy. Ja głupiej, bo wiek obliguje mnie do posiadania krzty tak zwanej życiowej mądrości.

Podwiozłem grupę pod sam kolejny klub i życząc dobrej zabawy, w miłym nastroju skierowałem się do domu.

Licealne lata będę mógł prawdopodobnie przypomnieć sobie za dwa tygodnie. Mój stary, dobry „Pobożniak” będzie bowiem obchodzić 60-lecie. Wyjazd do Chin akurat nie doszedł do skutku więc mam szansę aby wziąć dzień urlopu i zawitać na piątek do Szczecina. Może być ciekawie J

A dostałem już zaproszenie do udziału w obchodach 60-lecia szkolnictwa morskiego w Szczecinie. No proszę: impreza goni imprezę. Nie tylko siedemnastki mają na nie monopol J

Gdynia, 24.09.2006; 23:10 LT

Komentarze