I ZNÓW KOSA…

Jeszcze trochę i z księgi podróży blog ten zmieni się w księgę umarłych. Takie czasy. Śmierci biały kaptur chyba przesłonił puste oczodoły, więc macha kosą na oślep i trafia jeśli nie kogoś z rodziny, to artystów bliskich mojej duszy. Niezdara. A pustka po nich rośnie każdego dnia.

Śmierć …

Nie zna się na żartach,

na gwiazdach, na mostach,

na tkactwie, na górnictwie, na uprawie roli,

na budowie okrętów i pieczeniu ciasta.

 

W nasze rozmowy o planach na jutro

wtrąca swoje ostatnie słowo

nie na temat.

 

Nie umie nawet tego,

co bezpośrednio łączy się z jej fachem:

ani grobu wykopać,

ani trumny sklecić,

ani sprzątnąć po sobie.

 

Zajęta zabijaniem,

robi to niezdarnie,

bez systemu i wprawy.

Jakby na każdym z nas uczyła się dopiero.

Powyższa zwrotka mogłaby jedyna wystarczyć za wszystkie opisy Kostuchy. Ilekroć ją czytam, przechodzi mnie dreszcz, że… to takie prawdziwe. Trzeba być Wisławą Szymborską by uchwycić to, o czym wszyscy wiedzą, lecz nikt nie potrafi opisać słowami.

Wielka Poetka odeszła dzisiaj. Ponoć spokojnie, we śnie. Tak jakby Śmierć znając jej wiersz postarała się wyjątkowo, aby pokazać, że jednak potrafi.


Zapamiętam przede wszystkim Jej ciepły uśmiech i pogodę ducha. Tak zaraźliwe, że działały nawet z ekranu laptopa, czy z fotografii. Razem z wierszami, które na sczyty poezji wyniosły rzeczy i sprawy najbanalniejsze zmieniały świat na barziej ciepły i kolorowy. Od jutra znów banał będzie tylko banałem, a wokół chłód oraz szarość.

Gdańsk, 01.02.2011; 23:30 LT

Komentarze