I STAŁA SIĘ CIEMNOŚĆ

 

Od rana jak mrówka mozolnie pokonywałem biurokratyczne przeszkody związane z przekazaniem częsci paliwa z jednego naszego statku na drugi. Wydawałoby się, że wystarczy podłączyć wąż i zachować odpowiednie srodki ostrożności. Niestety nie. Gąszcz przepisów nie zawsze zrozumiałych a często sprawiających wrażenie nierozsądnych utrudniał tę prostą z założenia operację.

– Może już nie musisz załatwiac tego transferu paliwa – zagadnął mnie przez telefon kolega – wygląda na to, że nadchodzi koniec świata.

Na deszcz zansiło się od dobrych paru godzin, lecz to co wydarzylo się o czternastej trzydzieści, w środku dnia, widziałem po raz pierwszy w swoim niekrótkim już przecież życiu.

Niebo zaczęło ciemnieć, aż w końcu zrobiło się zupełnie czarno. Wszędzie pozapalano światła. Niektóre noce nie są tak ciemne jak zrobiło się teraz. To były prawdziwe „egipskie ciemności”. Trudno było uwierzyć, ze gdzieś tam, wysoko nad widnokręgiem wciąż świeci Słońce.

Ciemności trwały około godziny. W tym czasie lał deszcz i dawały się we znaki przewalajace się przez stocznię szkwały.

 

Na szczęście nie przeistaczały się w tornada, chociaż burzowe chmury musiały być rekordowej wysokości.

Przylatujący do nas tego dnia drugi mechanik, zamiast w Changshu wylądował w Nanjing, ponieważ tam skierowano samolot z powodu załamania pogody.

Około szesnastej nastał drugi tego dnia poranek. Wygaszono swiatła i miasto wrócilo do normalnego życia.

 

Jiangyin, 05.06.2009; 20:45 LT

Komentarze