HARRY POTTER I CZARA OGNIA

         

Wybrałem się wieczorem do kina na film „Harry Potter i czara ognia”. Bacznie przyglądałem się widowni i muszę stwierdzić, że większą  jej część stanowiły osoby dorosłe. Część z nich została przyprowadzona przez dzieci, ale liczna grupa wybrała się do kina samodzielnie.

Pierwszego „Harrego” dzieciaki wepchnęły mi do walizki przed wyjazdem w jeden z rejsów. Nie na rękę było mi dźwiganie takiej cegły, ale nie sposób było odmówić. Trzeba było odrobić zadaną pracę domową, a raczej statkową. Na następne już nie musiały mnie specjalnie namawiać. Jestem zawsze zaraz po nich w kolejce do czytania. Mozna się spierać czy albo na ile książka jest wartościowa, ale jeżeli możemy dyskutować cały wieczór o perypetiach i charakterach jej bohaterów to już jest dobrze. Przecież głównym problemem międzypokoleniowym jest zerwana nić porozumienia, utracony kontakt między rodzicami i dziećmi gdy światy jednych i drugich rozmijają się całkowicie.

Muszę przyznać, że film zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Nie wiem jak odebrał go ktoś, kto książki nie czytał. Być może nie wszystkie watki były dla takiego widza czytelne, bo przecież nie sposób uniknąć poważnych skrótów by zamknąć opowieść w rozsądnych ramach czasowych. Mi natomiast długi przecież seans przeleciał jak z bicza strzelił. Było to sprawne kino akcji, pełne efektów specjalnych (magia zobowiązuje) czyli wpisujące się świetnie w trend dzisiejszej sztuki filmowej, wciąż zafascynowanej rosnącymi mozliwościami techniki komputerowej. Scena walki tytułowego bohatera z rogogonem węgierskim (to taki gatunek smoka), niesamowicie dynamicznie sfilmowanej jest prawdziwym majstersztykiem tego typu opowieści.

W poprzednich odcinkach drażnił mnie dubbing. Albo się przyzwyczaiłem, albo odtwórcy podciągnęli sie warsztatowo bo poza nielicznymi potknięciami, wpadek nie zauważyłem.

Słyszałem, że w następnych filmach główne role będą odgrywane przez innych aktorów, ponieważ prawdziwe życie toczy się szybciej niż filmowane są kolejne części i niestety, obecni będą już zbyt dorośli. Trochę szkoda, ale może wniesie to do serii coś ożywczego?

Świat czternastoletnich bohaterów jest już dość dobrze zrozumiały przez dorosłych i świetnie odegrane, zawiłe i często jeszcze przerastające zainteresowanych relacje między odmiennymi płciami są również zaletą filmu jako kina familijnego. Wątek balu i dobierania się w zwiazku z nim w pary jest zabawnym, realnym przerywnikiem pomiędzy kolejnymi konkurencjami turnieju trójmagicznego.

Finał filmu i zarazem finał turnieju mimo dramatycznych okoliczności wyraźnie traci tempo. Inaczej niż w klasycznym kinie tego gatunku, gdzie akcja wyraźnie przyspiesza pod koniec, wspomagana doadatkowo coraz większą ilościa efektów specjalnych. Tutaj odnosi się wrażenie, że twórcy (z autrorką książki włącznie) „wypstrykali się” wcześniej. Nie przeszkadza to jednak specjalnie miłośnikom serialu, którzy doskonale zdają sobie sprawę, że czarta część to dopiero przekroczony półmetek.

W oczekiwaniu na piątą część filmu już na początku przyszłego roku z przyjemnością sięgnę po szósty, przedostatni tom przygód młodego czarodzieja. A jutro zadzownię do swoich dzieciaków z pytaniami o wrażenia.

Szczecin, 27.11.2005;  02:50 LT

Komentarze