Gotowi

Już prawie święta. E-maile, sms-y i kartki wysłane, rozmowy telefoniczne zaliczone, w kuchni smakołyki przygotowane, załoga poinformowana o śniadaniu o 09:00, a pilot własnie przybył na burtę, by wyprowadzić nas z New London. Przy pięknej, słonecznej, prawdziwie wiosennej pogodzie za godzinę znów znajdziemy sie na pełnym morzu. Oby tylko dyngus nie był zbyt mokry, bo na oceanie to się źle kojarzy.

Przedświateczne rozmowy z bliskimi zazwyczaj wesołe nie są, mimo, że wesołych świąt każdy życzy. Świadomość, że nie będzie sie razem jest silniejsza.

Dostałem sms-a, że Polska pokonała Azerbejdżan 8:0 więc humory dopisują i pojawia się nadzieja, że sukcesy piłkarzy powetują nam nienajlepsze skoki Małysza.

Dowiedzielismy się też, że z papieżem ponoć nie najlepiej. Wrażenie na wszystkich zrobiła wiadomość, że ponoć nawet w milczeniu nie pozdrowił wiernych podczas Drogi Krzyżowej, a podczas transmisji nie pokazywano jego twarzy. Żal i narastające przykre przeczucie, że chyba już nie przyjedzie do Polski.

Przyszedł też news, że w Polsce przesuwamy czas o godzinę do przodu. Dzięki temu nareszcie będzie widno, kiedy będę wychodzić z biura.

Taki to mix przedświąteczny – trochę smutków i radości…

Wszystkim, którzy zechcieli zaglądać na mój blog, życzę by Wielkanoc była słoneczna, pachnąca nie tylko baziami, lecz i mazurkami, makowcami, sękaczami oraz wszelkiej maści mięsiwem. Życzę pięknych pisanek, szczodrego zająca, mokrego dyngusa i dużo, dużo radości oraz najzwyklejszego spokoju, odpoczynku od gonitwy dnia powszedniego. Życzę też chrześcijańskiej świadomości, przypominanej na dzień zmartwychwstania, że każde cierpienie ma sens –  niech więc żadne nie ciąży nam zbyt mocno. Wesołych Świąt!

New London, 26.03.2005

Komentarze