FESTIWAL LODOWYCH RZEŹB

Wróciłem z Wenecji i zamierzałęm wieczorem o tym napisać, lecz Tomek powiedział mi o festiwalu lodowych rzeźb, który odbywa na gdyńskim bulwarze. Parę minut później byliśmy już tam obaj.

Bałtyk wyraźnie mocniej zamarzł przez te kilka ostatnich dnia. Pokrywa lodowa na wysokości Gdyni ciągnie się już około stu metrów od brzegu,

Nie ten lód jednak przyszliśmy oglądać. Na polanie ponad bulwarem stanęły ociosane przeźroczyste bryły. Pięknie podświetlone. Kolor światła zmienia się co kilka sekund, więc rzeźby co chwilę wyglądają inaczej.

Myślę, że tego typu dzieła powinno się oglądać przede wszystkim wieczorem. Przy swietle dziennym, be z tego świetlnego spektaklu efekt musi być znacznie mniej porywający.

  

Szkoda, że tworzywo tak nietrwałe i poniesiony wysiłek, niezależnie czy nagrodzony, czy nie, spłynie do Bałtyku nim nastanie wiosna. A jest tam kilka prac, które spodobały mi się szczególnie, jak te na poniższych fotografiach.

  

Byłem zaskoczony tłumem ludzi, jaki o dwudziestej, pomimo mrozu spacerował w tym miejscu oglądając lodowe rzeźby. Ludzie zazwyczaj głosują nogami, więc owa frekwencja to najlepszy dowód, że pomysł takiego festiwalu to strzał w dziesiątkę. Pomimo tego, że zmarzłem, nie żałuję, że niemal prosto z podróży dołaczyłem do zwiedzających. Zresztą gorąca herbata po takim spacerze smakuje wybornie.   

Gdynia, 08.02.2010; 02:00 LT

Komentarze