EL CAMINO REAL

           

Po wielu trudach, na sam koniec podróży udało mi się dostać do internetu. Grzech nie skorzystać. Zakończyłem swoją wizytę na statku i jutro waracam do Polski. Dyrekcja postanowiła skrócić mój pobyt skoro Jones Act nie pozwala mi na podróżówanie morzem. Ale przejażdżkę z Los Angeles do San Francisco zaliczyłem. Trwała ponad osiem godzin.

Za radą agenta wybrałem wariant najdłuższy, ale najładniejszy: Pacific Highway biegnącą samym brzegiem oceanu. Wkrótce jednak zorientowałem się, iż jeśli nie przyspieszę, nie dojadę na miejsce o rozsądnej porze. Przeniosłem się więc na trasę 101, wzdłuż której co chwilę napotykałem dziwne znaki.

„Droga Królewska” albo „Królewski szlak”. Zastanawiałem, się co to mogło być. Rozwiązanie zagadki przyszło na jednym z postojów. Przypdkiem bowiem zatrzymałem się w miejscowości San Miguel, gdzie mieściła się misja o tej samej nazwie. Poszedłem ją zobaczyć, lecz okazało się iż przechodzi właśnie remont po zniszczeniach jakie dokonało tam niedawno trzęsienie ziemi.

Nie była jednak zamknięta całkowicie, więc mogłem dowiedzieć się iż, że San Miguel to jedna z dwudziestu jeden misji założonych przez Hiszpanów ponad dwieście lat temu. Były odległe od siebie o mniej więcej jeden dzień drogi konno i rozciagały się od San Diego aż po Sonomę na północ od San Francisco. Dzisiejsza autostrada 101 pokrywa sie mniej więcej z tym historycznym szlakiem i stąd owe znaki. W samym San Francisco El Camino Real biegnie potem wzdłuż drogi 82 i właśnie przy niej, w okolicach lotniska wypadł mój ostatni nocleg.

San Francisco przywitało mnie deszczem

 

A po drodze był i ocean i góry i pożar (media, szczególnie latem, ciagle donoszą o jakichś pożarach w Kaliforni) i ostrzeżenia o wężach, lecz jak zwykle czas mnie goni, bo nieprzeczytanych maili sterta. Musze to przejrzeć zanim pojadę z hotelu na lotnisko.

San Francisco, 15.12.2006; 07:00 LT

Komentarze