Dzień kilku uroczystości.
Przede wszystkim imieniny mojej mamy. Mało kto z nas miał latem nadzieję, że jeszcze będziemy je świętować. Aż się boję o tym pisać, aby nie zapeszyć, ale dzisiejsze święto mama obchodziła w całkiem przyzwoitej kondycji. I pomysleć, że odstawiła niemal wszystkie znaczące leki.
Dziś również imieniny mojej babci, która od dawna już jest po tamtej stronie. Pojechałem więc wczesnym popołudniem na cmentarz. Z nią kojarzą mi się najpiękniejsze fragmenty dzieciństwa. Była taką prawdziwą babcią, jaką zna się z książek dla maluchów.
Przyszedłem też by zapalić swieczkę pod pomnikiem papieża na Jasnych Błoniach. Normalnie zrobiłbym to jutro, lecz wyjeżdżam o 06:30. Postałem chwilę, powspominałem i pojechałem na imieninowe przyjęcie do rodziców.
Przed godziną zamknąłem walizki i jestem gotowy do porannej pobudki. Troche mało czasu zostało, ale zdrzemnę się w drodze do Berlina i potem w samolocie. Zanosi się na długi dzień, bo z Vancouver czeka mnie jeszcze przeprawa promowa do Nanaimo.
Szczecin, 15.10.2005