DWA LATA

              

Dwa lata. Dziś mijają dwa lata jak ciągnę ten blog. To najdłuższy z moich dzienników, chociaż uczciwie musze przyznać, że nazywanie go dziennikiem jest w chwili obecnej troche na wyrost. Pierwszy rok cechowała dyscyplina. Następny nie był już tak systematyczny.

Dwa lata to nawet dla takiego starego konia jak ja oznacza szmat czasu. Sporo sie przez ten czas wydarzyło. I chociaż mniej pisałem w roku 2006, to właśnie ten zapisze się znacząco w moim życiorysie.

Taki dziś dzień rocznicowy, więc siegnąłem po dzienniki sprzed lat sześciu. Wtedy jeszcze nie śniło mi sie o blogach. Spędziłem wieczór z dużą przyjemnością przywołując wspomnienia rejsów po Dalekim Wschodzie i Amerykach. Wiele szczegółów od dawna juz nie pamiętałem, więc czytałem to wszystko niemalże jak nową opowieść. Warto było ocalić od zapomnienia tych parę podróży. Żałuję, że wiele wcześniejszych, opisanych szczegółowo w listach papierowych, odleciało ode mnie w kopertach na zawsze nie zachowawaszy się w żadnej kopii, bo i jak? Odleciały i na zawsze przepadły w studni niepamięci. Mam nadzieję, że nie stanie sie tak z dwoma latami zapisanymi na portalu „Gazety”, a także, że starczy mi konsekwencji by kontynuować moją własną historię przez rok następny. I obym mógł w pewien styczniowy wieczór roku 2013 z równą nostalgią czytać o dzisiejszych dniach, jak dzis czyniłem to wzgledem roku 2001 i sąsiednich.

Płyniemy na południe i w niedzielę rano powinniśmy dotrzeć do wybrzeży Północnej Karoliny, na rzeke prowadzącą nas do Wilmington. Wczoraj w Baltimore było bardzo zimno, a dziś pogoda była niemalże wiosenna. Aż przyjemnie było wyjść na pokład. Jeszcze przyjemniej było porządnie się wyspać. Stałem się wielkim fanem dobrego snu. Byłbym jeszcze większym fanem snu długiego, ale na taki nie moge sobie pozwolić. Może którejś niedzieli na lądzie…

Awarie juz nas tak nie prześladują i dzień minął znacznie spokojniej od poprzednich. To chyba najważniejsze. Nie! Najważniejsze są sms-y od mojego Anioła. Ilekroć przychodzą gdy jesteśmy w zasięgu sieci telefonów komórkowych, robi się tak ciepło i miło, że dzisiejsza wiosna na pokładzie byłaby przy nich niczym.  Fajnie by było gdybym trzecią rocznicę tego bloga mógł celebrować nadal w cieniu anielskich skrzydeł mojej blond piękności.

P.S.

I równie fajnie byłoby odnajdywać ślady bytnosci tutaj wszystkich zaglądających tu osób, chociaż czasem czuję się lekko zdziwiony, że są ludzie, którym chce się takie rzeczy czytać. Dziękuję Wam za wytrwałość i pamiętajcie, że na każdego, o kazdej porze czeka w tej wirtualnej szufladzie kubek gorącej, pachnącej, w specjalny sposób wirtualnie parzonej herbaty.

Atlantyk, 13.01.2007; 21:35 LT

Komentarze