DWA I PÓŁ TYSIĄCA KILOMETRÓW PO DROGACH KALIFORNI (3) – NAD PACYFIK

Nocowaliśmy o jedną stację metra od lotniska. Wystarczająco, by po przebudzeniu obserwować podchodzące do lądowania samoloty. Kilka z nich przeleciało nad naszymi głowami kiedy wyszliśmy z hotelu.

LA 40

Mieliśmy przy sobie kupione poprzedniego dnia o dwudziestej drugiej dobowe bilety i zastanawialiśmy się czy są ważne dwadzieścia cztery godziny od pierwszego przejazdu, czy tylko na określoną datę.

– Nie ma znaczenia, o której godzinie kupione. Ważne są tylko do końca dnia – powiedział nam pan w informacji – ale nie ma sensu, żebyście płacili po pięć funtów za przejazd jednego przystanku, kiedy tu obok zatrzymują się darmowe shuttle busy na terminale.

Zawróciliśmy więc i poszliśmy przed budynek. Jeszcze kilka samolotów przeleciało nad nami i podjechał tradycyjny czerwony piętrus, którym dotarliśmy do terminala nr 5.

LA 41

Terminal nowy i wszędzie czuło się ogromną przestrzeń. Bez problemu nadaliśmy bagaże i nawet nie było długiej kolejki do kontroli security.

LA 42

Na zewnątrz kończyło się właśnie przygotowywanie naszego samolotu do rejsu. Zaledwie kilka tygodni temu minęła dziesiąta rocznica oddania do eksploatacji peierwszego aibusa A380. Dziesięć lat! A my dopiero teraz mieliśmy lecieć nim po raz pierwszy.

LA 43

Zaczyna się boarding…

LA 44

Samolot nowy, a delikatne błękitne światło pod sufitem uspokaja.Wystartowaliśmy i lecimy na północ.

LA 48

Najkrótsza droga z punktu A do punktu B położonego na powierzchni kuli biegnie po t.zw. kole wielkim, czyli łuku będącym fragmentem koła przechodzącego przez środek kuli. Inaczej – po łuku, wzdłuż którego przekrojono by kulę na dwie połówki.

LA 45

To co logiczne i proste w trzech wymiarach, na płaskiej mapie wydaje się dziwaczne. Na płaskiej mapie bowiem wydaje się, że samolot powinien lecieć po prostej, a tymczasem leci gdzieś wysoko na północ., by potem po łuku z góry, czyli z północy nadlecieć nad punkt docelowy.

LA 49

Podają napoje. Cavą wznosimy toast za pomyślność naszej wyprawy.

LA 46

Obiad, a potem sen. Niewiele wyszło z oglądania samolotu. Przedziały pogrodzone kurtynami. Wiedzieliśmy, że leciliśmy na górnym pokładzie, ale nawet nie widzieliśmy schodów prowadzących na dolny. Boarding w naszym przypadku odbywał się od razu na górny pokład i tak już zostało.

LA 47

Długi lot, lecz dziewięciogodzinna różnica czasu sprawiła, że jeszcze przed trzynastą wylądowaliśmy w Los Angeles. Shuttle busem jedziemy do wypożyczalni samochodów Hertz. Dziwnie bywa czasem. Niby jestem posiadaczem karty lojalnościowej, a wypożyczenie auta kosztować miało drożej niż w t.zw. „wiosennej promocji”. Kiedy tylko wrzucałem dane swojej karty, cena natychmiast skakała o jakieś sto dolarów za całe dziewięć dni, czyli o ponad trzydzieści procent. Zrezygnowałem więc z karty, lecz wtedy zamiast oddzielnej, niewielkiej kolejki, zafundowano nam bardzo długo ogonek oczekujących. Byliśmy „zwykłymi” klientami.

Otrzymujemy srebrnego chevroleta cruz. Jeszcze tylko zapytać o możliwość wyjazdu do Meksyku. Można jechać, ale rekomendowane jest ubezpieczenie. Trzydzieści osiem dolarów za dobę. Wykupujemy na jedną dobę. I możemy jechać do hotelu. Błogosławię pomysł zarezerwowania na pierwszą noc noclegu w okolicach lotniska. Dzięki temu już po kilku minutach jesteśmy na miejscu. Kąpiel i do łóżka. Może wieczorem wyjdziemy gdzieś nad morze? Nad ocean właściwie.

Kiedy się budzimy jest już środek nocy. Dopiero teraz widać jak bardzo brakowało nam snu. Swoje zrobił też jet lag. Pomimo popołudnia w momencie naszego przyjazdu, w Polsce było już wtedy po północy.

Za to teraz, wyspani w środku nocy w Kaliforni, nie kładliśmy już się spać, lecz do rana zajmowaliśmy się swoimi sprawami.

Wcześnie jemy śniadanie, a potem pakujemy bagaże do auta i ruszamy na zwiedzanie. Nie wiadomo gdzie będziemy spędzać następną noc. Zobaczy się.

LA 50

Gdasńk, 04.06.2015; 13:25LT

Komentarze