DRUGA, ŚWIĄTECZNA PODRÓŻ PO POLSCE

  

Do Gdyni dojechałem niemal dokładnie o północy i wkrótce potem dotarłem do domu. Kilkanascie minut po mnie zaś dojechał mój Anioł. Kochana, objuczona przeróżnymi pakunkami przyniosła wszystko, co potrzebne być mogło na świąteczne spotkanie. Pierogi, karp, zupa grzybowa, mięsa różnego rodzaju, ciasta, opłatek i wiele, wiele różnych innych rzeczy. Nakrylismy stół, Anioł podgrzał to i owo, ja zapaliłem świece oraz włączyłem płyte z kolędami i moglismy zasiąść do spóźnionej wieczerzy. Zakończylismy ją o wpół do czwartej nad ranem z mocnym postanowieniem, że nie limitujemy czasu na sen, bo następny dzień i tak spędzimy w domu.

Obudziłem się na chwilę o wpół do jedenastej. A kiedy następny raz otworzyłem oczy zbliżało się południe. Anioł był już ubrany i gotował wode na poranną kawę. Potrzeba było takiego luzu, oddechu.

Z oddechem jednak najlepiej nie było, poniewaz w miare upływu czasu nasilał się u mnie katar, ból gardła i samopoczucie ogólnie się pogarszało. W końcu około dziewiętnastej trzeba było pojechac do apteki, bo w domu skończyły się wszelkie środki.

Po powrocie dokończylismy swiateczny wieczór, lecz nie siedzielismy już tak długo. Następnego dnia odwiozłem Anioła do pracy, a sam zostawiwszy auto na parkingu, pociągiem pojechałem do Szczecina. Zdziwił mnie tłok na dworcach i w wagonach. Dawno nie widziałem tylu ludzi podrózujących koleją. Przeziębienie jeszcze dawało znac o sobie, więc prawie całą droge przespałem. Wpadłem prosto z dworca do taty, pogadalismy trochę, a potem pojechałem do siebie.

Sukcesem tego pobytu w Szczcinie było dostarczenie brakującej adnotacji o rozwodzie, bez której nie otrzymałbym nowego dowodu osobistego. Sam wyrok sądowy nie wystraczył. Musiałem więc pisać do USC w Opolu, żeby przysłali stosowny paierek do Szczecina. Powiadomili mnie, że przysłali do szczecińskiego USC i teraz trzeba było ów dokument odebrac i zanieść do urzędniczki zajmującej się dowodami. Na szczęście juz bez stania w kolejce, bo te po świętach zrobiły się gigantyczne. 19 lutego prawdopodobnie bedę mógł nowy dowód odebrać.

Popracowałem troche w domu przed komputerem, zeby nadrobić biurokratyczne zaległości, a 28 grudnia po południu spotkałem się z tatą i bratem na lampce szampana. Złożyliśmy sobie noworoczne życzenia, po czym wróciłem do domu, a wieczorem wsiadłem w kolejny pociąg, tym razem przez Wrocław do Jeleniej Góry. To juz moja druga, świąteczna podróż okrężna. Zakończę ją 1 stycznia jazdą z Jeleniej Góry do Gdyni. Dwie pętle w dziewięć dni. Można dostać kręćka.

Do Wrocławia jechało sie ok, bo załapałem sie jeszcze na wagon sypialny. Po przesiadce wsiadłem do wagonu I klasy i juz niemal tradycyjnie w przedziale nie było ogrzewania. Próbowałem o tym nie myśleć, ale nie dało się. Po kilkudziesięciu minutach wcisnąłęm się do innego przedziału, który na szczęście ogrzewany był. Dzięki temu mogłem jeszcze zasnąć. Obudziłem się przed samą Jelenią Górą.

Fajnie spotkac się znów z dzieciakami. Po sniadaniu i rozmowach na rozmaite tematy, wymyslilismy, że wybierzemy się na krótką wycieczkę do Liberca. Miał to byc przy okazji nasz dziewiczy przejazd przez granicę po wejsciu naszych krajów do strefy Shengen.

W Szklarskiej Porębie i Jakuszycach tłok był ogromny. Mnóstwo ludzi zjechało na Sylwestra i wiele osób postanowiło pojeździć na nartach. Szczególnie w Jakuszycach sznur aut zaparkowanych po obu stronach jezdni mocno ograniczał swobodę przejazdu. Za to na granicy luz. O dawnym posterunku granicznym przypominają juz tylko wciąż czynne kantory wymiany walut oraz puste budki strażników. Ani sladu szlabanów. Praktycznie bez zwalniania pomknęlismy w dół w kierunku Harrachova.

Liberec przywitał nas przenikliwym chłodem. Mróz potęgowany był przez wiatr. Nie były to warunki uprzyjemniające zwiedzanie, ale pospacerowalismy po rynku i okolicach.

Lubię jeździć i do Czech i na Słowację. Lubię dla ich kuchni (knedliki, vypražany syr) jak równiez i języka, podobnego do naszego. Czasem trzeba tylko pamietać, że toaleta z napisem „Pani” przeznaczona jest dla mężczyzn, ale generalnie idzie się dogadać ze wszystkim.

A jednak utknęlismy przy wyjeździe z parkingu. Opłata była pobierana przez automat. Instrukcja obsługi była tylko po czesku, lecz dość jasna dla nas. Trzeba było włożyć otrzymany przy wjeździe bilet (po czesku listek) z godziną rozpoczęcia parkowania do czytnika. Ten miał wyświetlic należność, którą należało wrzucić do specjalnego otworu, po czym bilet z odpowiednia adnotacją miał wrócić. Następnie ten bilet należało przyłożyc do czytnika przy szlabanie, który powinien zostać wtedy podniesiony. I wszystko byłoby dobrze gdybyby nie to, że pieniążki zosytały zainkasowane, ale bilet z automatu zwrócony nie został. Nie było więc czego pokazać przy szlabanie. Automat cierpliwie wyswietlał komunikat „Prosim pocekajte. Chybe tisku listku”. Tu już domyślna znajomość czeskiego na nic sie nie przydała. Nie wiedziałem o co automatowi chodzi. Sobota póznym popołudniem. Zimno i chula wiatr, na parkingu pustki i bezduszna maszyna blokująca wyjazd tajemniczo brzmiącym komunikatem. Na szczęście znajdowało sie koło ratunkowe w postaci interkomu. Połączyłem się przyciskeim z jakimś panem rezydującym w nieznanym mi miejscu, który na oznajmiony przeze mnie komunikat zapytał tylko czy stoimy autem „u wrót” i otworzył szlaban. Bylismy wolni, lecz ja nie dowiedziałem się co znaczy, że „chybe tisku listku”.

W ciemnościach po krętej i miejscami oblodzonej drodze jechało się powoli, ale podróż upłynęła nam na dyskusjach więc przeleciała nie wiadomo kiedy. Wieczorem pograliśmy trochę w gry komputerowe. No cóż, jako najmniej doświadczony w tej dziedzinie, sukcesu nie odniosłem. Może innym razem wezmę rewanż.

Jutro jeszcze jeden w miarę spokojny dzień, a pojutrze Sylwester. Rano przyjedzie Anioł. Spędzimy sylwestrową noc na pewno częsciowo w hotelowym pokoju w Cieplicach, a byc może też i na rynku w Jeleniej Górze, albo jeszcze gdzieś indziej. Zaimprowizujemy. Młodzi bedą bawić się na swoich imprezach u kolegów.

 

SZAMPAŃSKIEJ ZABAWY W NOC SYLWESTROWĄ

I WSZELKIEJ POMYŚLNOŚCI W 2008 ROKU.

NIECH KAŻDY DZIEŃ PRZYNOSI WAM NIEZLICZONĄ

ILOŚĆ POWODÓW DO RADOŚCI.

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

 

Jelenia Góra,30.12.2007; 01:15 LT

Komentarze