Wzdłuż Wisły i Odry trwa walka z powodzią. Ciężkie chwile przeżywają mieszkańcy kolejnych miejscowości, w pobliżu których pękają nasiąknięte do granic możliwości wały. Ci, którzy walczą o przetrwanie, jeżeli już patrzą w niebo to z niepokojem, obserwując kolejne, deszczowe chmury.
Na północy kraju zaś, daleko od rzek i związanych z nimi zagrożeń ludzie tak jak kiedyś mogą przystanąć i spojrzeć w górę tylko po to, by zachwycić się kolejnym zachodem słońca.
Czerwcowy zmierzch na początku długiego weekendu, prawdziwie już letni, wyjatkowo atrakcyjnie prezentował się wprost z okien mojego mieszkania. Nie musiałem donikąd wyjeżdżać, ani płacić za bilety. Wystarczyło stać przy otwartym oknie z kubkiem herbaty w ręce i w milczeniu kontemplować.
I tylko świadomość, że gdzieś tam ludzie nie mają już swoich okien, nawet kubki do herbaty gdzieś przepadły, a wieczór po raz kolejny spędzają brodząc w wodzie i dokładając kolejne worki z piaskiem, sprawiała, że coś niestosownego było w tym oglądaniu.
Gdynia, 08.06.2010; 07:50 LT