CYPR (11) – ULICZKAMI NIKOZJI

Już ponad pół roku minęło od naszej podróży na Cypr, a poza krótkimi zajawkami z podróży niewiele napisałem. Cóż, życie toczy się dalej i generuje kolejne notki, a do raz pozostawionych tematów wracać coraz trudniej. Ponieważ jednak jesień zapowiada się ciekawie i znów będzie o czym pisać, postaram się wrócić w kilku najbliższych notkach do naszej walentynkowej podróży na Wyspę Afrodyty, by zamknąć tamtą podróż.

Do Nikozji położonej mniej więcej w centrum wyspy dotarliśmy bez problemu.

Hotel jednak znaleźliśmy z pewnym trudem. Nie wydrukowałem bowiem zawczasu mapki, lecz jedynie adres. Później okaząło się, że stolica Cypru stanowi konglomerat odrębnych jednostek municyplanych i ta sama nazwa ulicy w obrębie wielkiej Nikozji powtarza się kilkarotnie. Słowo „wielkiej” jest tu oczywiście mocno na wyrost. Wliczając bowiem obie części podzielonego miasta, liczy ono około trzysta pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców – niewiele jak na światowe standardy dotyczące stolic. Ponieważ na dodatek nie mieliśmy planu miasta (to nie od uwierzenia, ale na regałach dużych polskich księgarni można było znaleźć mapy tak odległych krajów jak Chiny czy Meksyk, a jakiejkolwiek mapy Cypru nie sposób znaleźć), błąkaliśmy się po uliczkach korzystając z GPS w tlefonie komórkowym, kiedy akurat znaleźliśmy się w obrębie darmowego wi-fi. Podczas takiego błądzenia wjechaliśmy w pewnym momencie na ulicę, która kończyła się zaporą z opon i jakimś na pozór opuszczonym posterunkiem. Znak „stop” i groźnie wyglądające napisy zakazywały dalszej jazdy. Do tego fragmentu ulicy nie docierało już światło ulicznych latarni. Staliśmy więc pogrążeni w ciemnościach, w zupełnej ciszy kompetnie sami bowiem wokół nie było żywej duszy. W takich nieco upiornych okolicznościach po raz pierwszy dane nam było doświadczyć podziału wyspy i miasta, o czym jednak szerzej napiszę później.

Odnaleźliśmy w końcu hotel i nazajutrz po śniadaniu ruszylismy na zwiedzanie.

Centrum Nikozji nie sprawia wrażenia metropolii. Wręcz przeciwnie. Starówka przypomina niewielkie, śródziemnomorskie, albo kolonialne miasteczka.

Nikozja 01

Wąskie uliczki i parterowe lub co najwyżej jednopiętrowe budynki z oknami zasłoniętymi charakterystycznymi, drewnianymi okiennicami tworzą specyficzny klimat znany mi z fotografii starej Hawany. Może dlatego, że znaczna część tych budynków podobnie jak i na Kubie lata świetności ma już za sobą. A jednak taki vintage style ma szczególny urok. Czy te niebieskie drzwi na poniższym zdjęciu wygladałyby ciekawiej, gdyby je wyczyszczono i pomalowano świeżą farbą?

Nikozja 02

Oczywiście nie jest to argument za tym, aby wiekowe budowle pozostawić samym sobie i przyglądać się, jak ładnie niszczeją. Rząd Cypru i władze Nikozji wprowadziły w życie specjalny program mający ratować zabytki. W niektórych domach pozostały przed generanym remontem jedynie mury oraz oryginalne drzwi.

Nikozja 03

Te już odnowione wyglądają czysto i schludnie.

Nikozja 21

Gdzieś jednak uleciała aura tajemniczości zastygła w patynie kołatek przytwierdzonych do pokrytych złuszczoną farbą desek.

Nikozja 04

Plątaniną uliczek dotarlismy do niedostępnego za wyskim płotem z kutego żelaza Pałacu Arcybiskupiego. Przed nim stoi pomnik Arcybiskupa Makariosa – pierwszego prezydenta niepodległego Cypru. Przez kraty i szyby można podziwiać wystawione na pokaz limuzyny, którymi poruszał się arcybiskup. Ciekawostka dla pasjonatów automobilizmu. Największą atrakcją (przynajmniej dla nas) okazał się niepozorny, stojący trochę na uboczu kościół Agios Ioannis.

Nikozja 05

Z zewnątrz nic szczególnego. Kiedy jednak przekoroczy się niewielkie drzwi, otwiera się inny świat. Świątynia powala na kolana przepychem zdobień, z których największe wrażenie robią chyba niezwykle kolorowe freski pokrywające szczelnie każdy kawałek muru. Fotografowanie wewnątrz jest zabronione, więc zdjęcia można obejrzeć jedynie w oficjalnych publikacjach albo przewodnikach.

Zaczęliśmy wracać i parę minut później ujrzeliśmy taką budowlę:

Nikozja 06

Te charakterystyczne łuki przyporowe… Gdyby nie palmy, możnaby pomysleć, że to jeden z gotyckich kościołów Paryża. Istotnie, to najprawdziwszy europejski gotyk. Kościół ów należał do klasztoru Augustynów istniejącego tu od XIV wieku. Tyle tylko, że po zajęciu Cypru przez Turków w 1570 roku, dowódca zwycięskich wojsk nakazął przekształcenie koscioła w meczet. Od tej pory nad świątynią rozbrzmiewa z dobudowanego minaretu zawodzenie muezina.

Nikozja 07

Meczety buduje się tak, by jedna z ich osi skierowana była ku Mekce. Ten kierunek determinuje cały układ świątyni, w której wszystko ma swoje miejsce. W zaadaptowanym na meczet kościele kierunek modlitwy należało zachowac bez względu na oryginalny przebieg murów, który oczywiście w żaden sposób z położeniem Mekki nie współgrał. Widać to chociażby po układzie dywanów – chodników rozpostartych na podłodze, by pomóc ustawić się wiernym. Nie biegną ani wzdłuż, ani w poprzek, ani nawet po przekątnej, lecz pod jakimś przypadkowym, wydawałoby się katem.

Nikozja 08

Meczet Ömeriye, bo taką nosi nazwę dawna, chrześcijańska świątynia jest udostępniony dla niewiernych. Weszliśmy z Moim Aniołem do środka. Byliśmy jedynymi osobami oprócz mężczyzny, który zajmowął się utrzymywaniem porządku w światyni. Podszedł do nas i zwrócił się do mnie, bym powiedział Aniołowi, że kobieta powinna mieć głowę nakrytą. Ciekawe, że nie powiedział tego wprost do niej, lecz do mnie. Co kultura, co religia, to inny obyczaj – cały czas się tego uczymy.

W świątyni natrafiamy na drzewo genealogiczne największych proroków. Dla muzułmanów Jezus był jednym z proroków, a nie Bogiem. Pomijając rozważania teologiczne, dla przeciętnych śmiertelników takich jak my szczególne znaczenie owego drzewa polegało na tym, że pozwalało uświadomić sobie jak niewiele wbrew pozorom dzieli trzy wielkie religie monoteistyczne. Wszystkie wywodzą swoje korzenie od Adama i Abrahama, rozdzielając się gdzieś potem. Ten sam Bóg, Jahwe, Allah. Te same korzenie, te same cele, by czynieniem dobra  zapewnić sobie przychylność Najwyższego i wieczne zbawienie. Tyle podobieństw, a tyle nienawiści, lub co najmniej nieufności, której nie udało się wyplenić przez wieki wspólnej egzystencji

Nikozja 20

Gdańsk; 11.09.2012; 00:45 LT

Komentarze