Cieplej

Wypalone znicze, dwie osoby zadumane przed pomnikiem papieża. Taki był dzisiaj obraz skweru przy ul. Świetojańskiej kiedy po pracy wracałem do domu. Życie toczy się dalej i pozostaje mieć nadzieję, że wszystkim nam starczy sił by być troszkę lepszym przez czas dłuższy niż udało sie to kibolom…

Jak norma to norma. Pojutrze rano wyruszam w kolejną podróż. Kiedy wrócę, wokół bedzie już całkiem zielono i dzień będzie tak przyjemnie długi. Już teraz jest długi. Wyszedłem z biura przed dziewiętnastą, a mimo to podczas jazdy do domu złociste słońce przyjemnie świeciło po oczach. Jeszcze trochę i bedzie można pójść nad morze, posłuchać szant w jakimś pubie, piwa się napić… Dzisiaj wyskoczyłem na obiad w samej tylko marynarce. Przed knajpką stał już ustawiony na chodniku stolik, podobnie jak jaskółki i bociany zwiastujący nadejscie wiosny. Tydzień, może dwa i ulice zaroją się od dziewczyn, które niczym motyle z kokonów, wyklują się z zimowych palt i kurtek. W takim czasie, nieśpiesznie pita kawa przy ustawionym na dworze stoliku, połączona z kontemplacją przemykajacych po chodnikach gracji ma urok kosztowania pierwszych truskawek. Niby nic takiego, co roku to samo, a jednak wciąż ten sam zachwyt. I głupoty w głowie, jeszcze przecież nie rozgrzanej od promyków, które dopiero co sforsowały gestą zasłonę z chmur.

 

Gdynia, 12.04.2005

Komentarze