CHWILA PRZERWY

Ropoczął się mocno zakręcony tydzień (przynajmniej na taki sie zanosi).

W niedzielę wieczorem pożegnałem się z dzieciakami i rozjechalismy się w swoje strony. Cztery  godziny snu po przyjeździe na miejsce, a potem dzień w Sopocie tak zajęty, że nawet nie przeczytałem służbowych e-maili. Niemal na siłę wyrwałem się z biura o 16:30 i dopiero gdy otwierałem drzwi auta na parkingu, uświadomiłem sobie, że dobrze by było zjeść jeśli nie spóźnione śniadanie, to przynajmniej obiad. Stojąc w korku (nawet opcja z korzystaniem dwujezdniowej ulicy Wielkopolskiej nie eliminuje konieczności tkwienia w sznurze aut) zjadłem ciasto, które poprzedniego dnia mama wcisnęła mi "na drogę". Przydało się 🙂 Na coś konkretniejszego (hot dog) zatrzymałem się na stacji Shell w Słupsku.

Do Szczecina dotarłem tradycyjnie późnym wieczorem. Nastawiłem budzik na 04:45 i raniutko wyruszyłem w podróż do Brake. Dobrze by było znaleźć się tam przed południem, bo czeka mnie kilka spraw do załatwienia i co najmniej jeden meeting. Nie wiem czy to dobrze zajmować się poważnymi rzeczami we wtorek – najbardziej pechowy dzień tygodnia, lecz nie mam wyboru – będę musiał powalczyć z zabobonem.

Pora więc kończyć kawę i postój na sniaddanie. Przede mną jeszcze około 350 kilometrów.

Rasthof Buckautal, autstrada Berlin – Hannover; 15.11.2005; 08:40 

Komentarze