CHŁODNE PRZYJĘCIE PRZEZ PKP

  

I już znów w Gdyni. Odkręciłem w domu kaloryfery na maksa, zrobiłem sobie gorącej kawy, przegryzłem sernikiem, którego dwa ostatnie kawałki uchowały się od Sylwestra i wylądowałem przed komputerem. Na biurku tylko niewielka lampka. Nieco dalej kolorowe żaróweczki na żywej w tym roku choince, która przystrojona jest najprawdziwszymi piernikowymi serduszkami. Za oknem przestał już padać śnieg, ale wszystko wciąż białe bo mróz mocno trzyma. Dobrze jest siedzieć w cieple…

Ze Szczecina wyjechałem tym razem pośpiesznym „Albatrosem” o 17:03. Rozterek, która klasę wybrać nie miałem, ponieważ bilet powrotny kupiłem już w piątkowy wieczór. Jedynka więc tak jak poprzednio, ale rozkład prawdopodobieństwa Gaussa był po mojej stronie. Mało prawdopodobne by ponownie wagon był nieogrzewany. Tym badziej, że ten w nocy z piątku na sobotę należał do pociągu „Podlasiak”.

I rzeczywiście. Wagon był przyjemnie ciepły. Zdjąłem kurtkę, a potem sweter lecz gorąco panowało takie, że trzeba było uchylić okno. Przyjemnie było zdrzemnąć się w takich warunkach. Atoli sielanka nie trwała długo.

Otworzyłem oczy. W przedziale było wyraźnie chłodniej. Okno od dawna już było zamknięte, więc nie ono było przyczyną. Niestety, nie dało się ukryć, że znów ogrzewanie nie dzaiałało.

– Czy da się coś zrobić z ogrzewaniem? – zapytałem panią konduktorkę sprawdzającą bilety.

– Już jest naprawione. Zaraz będzie ciepło. – odparała z uśmiechem pani oddając sprawdzony bilet.

Zadowolony z miłego potraktowania czekałem na poprawę, lecz pociąg minął Koszalin i Sławno, a zimno tylko się potęgowało. Śnieg wyraźnie przesuwał się od drzwi wejściowych, wzdłuż drzwi do WC w kierunku wnętrza wagonu.

W Słupsku zmieniła się drużyna konduktorów, która nic nie wskórała. Pana konduktora, który sprawdzał bilety poprosiłem o adnotację na odwrocie, że nie było ogrzewania.

– Ja nie mogę nic napisać. Z tym to do kierowniczki proszę. W pierwszym wagonie.

Pierwszy wagon to było prawdziwe wyzwanie. Trzeba było przejść przez trzy wagony drugiej klasy zatłoczone jak za starych czasów (ludzie z wielkimi walizami na korytarzach). Tłok w dwójce to była jedna z przyczyn, dlaczego wciąż pozostawałem w jedynce. Ot dylemat: marznąć na siedząco czy delektowac się ciepłem, ale w tłoku.

Śnieg tymczasem po zaatakowaniu okien w korytarzu zaczął osadzać się na… grzejniku.

Poczekałem do Wejherowa i wtedy razem ze swoim bagażem rozpocząłem przeciskanie się do przodu. Kiedy opuszczałem wagon I klasy trwał pochód śniegu i lodu na szybach.

  

Gdzieś za Rumią, potargany dotarłem wreszcie na przód pierwszego wagonu do służbowego przedziału.

– Nie mogę panu nic podpisać – odpowiedziała pani kierowniczka.

– Dlaczego?

– Bo pan jechał w wagonie pierwszej klasy. Gdyby pan jechał w drugiej, to należałby się panu zwrot za niewykorzystany bilet.

– Ale w drugiej nie było miejsca! Miałem stać w tym tłoku na korytarzu? I uważa pani, że taki zamrożony wagon jak najbardziej spełnia wymogi pierwszej klasy?

– Jechał pan wagonem pierwszej klasy, a ponieważ był zmrożony, może pan napisać skargę.

Tu pani kierowniczka pociągu wręczyła mi Książkę Skarg i Wniosków, w której mogłem umieścić swój wpis.

Tak też uczyniłem. Kopia (pisane było przez kalkę) zostala do przekazania w Tczewie (stacja końcowa), a oryginał otrzymałem dla siebie.

– I co teraz mam z tym zrobić?

– Ja przekażę kopie w Tczewie, a pan może zanieść lub wysłać to do odpowiednich służb w Gdyni.

Po wyjściu z pociągu od razu podszedłem na dworcu do okienka „Informacja”.

– To pociąg prowadzony przez spółkę „PKP-Inetrcity”. Prosze podejść do jednej z ich kas. – poinformowała mnie pani za szybą.

W kasie inna pani obejrzała wręczoną jej kartkę i stwierdziła, że może ją przyjąć do przekazania dalszym służbom.

– Powinien pan otrzymać odpowiedź w ciągu trzydziestu dni. – poinformowała mnie na koniec. Była jeszcze na tyle uprzejma, że zrobiła mi fotokopię tej pozostawionej strony z książki skarg i wniosków oraz biletu. Na fotokopii przystawiła pieczątkę potwoerdzającą przyjęcie.

Pozostaje mi więc uzbroic się w cierpliwośc i czekać jak spółka Intercity potraktuje mój wagonowy survival pod koniec pierwszej dekady dwudziestego pierwszego wieku.

A swoją drogą to ciekawy jestem jak będzie wyglądać podróż powrotna do Szczecina owego składu. Podsłuchałem bowiem komentarz pewnych kolejarzy, którzy rozmawiając między sobą stwierdzili, że w Tczewie chyba tego nie naprawią, bo tam nie ma odpowiedniej ekipy i prawdopodobnie wagon pojedzie w takim samym stanie. Kiedyś bym nie uwierzył, że to może być prawda, lecz po podróże ostaniego weekendu trochę mnie jednak nauczyły.

Gdynia, 05.01.2008; 02:20 LT

Komentarze