– A może byśmy zamiast za każdym razem aranżować transport, po prostu wypożyczyli samochód? – zaproponowałem kiedyś mojemu koledze takie rozwiązanie podczas służbowej podróży do Chin.
– Coooo? Tutaj?! To już lepiej od razu palnąć sobie w łeb! – zaprotestował zdecydowanie.
Miał ciągle przed oczami nasze codzienne dojazdy do stoczni i pełną swobodę kierowców w interpretowaniu przepisów ruchu drogowego. Jazda po rondzie w lewo pod prąd nie była niczym szczególnym. No bo po co jechać trzy czwarte okrążenia, jeżeli skrótem od prąd wystarczy pokonać jedną czwartą?
Przypomniała mi się te scenka sprzed lat, kiedy wsiedliśmy do tuk-tuka. Kierowca tego niewielkiego pojazdu kierował się swoimi prawami i zupełnie ignorował oznakowania drogi jednokierunkowej. Znaczną część trasy pokonaliśmy pod prąd.
Z ulgą wysiedliśmy i po uregulowaniu rachunku poszliśmy już na piechotę w kierunku Świątyni Nieba.
To po Zakazanym Mieście i Placu Niebiańskiego Spokoju chyba najbardziej rozpoznawalne miejsce w Pekinie. Jak i te wymienione wcześniej, miasto zawdzięcza je cesarzowi Yongle, który przeniósł stolicę imperium z Nankinu do Pekinu. Pekin doświadczał w owym czasie ogromnych architektonicznych przeobrażeń.
Świątynia Nieba, a raczej cały kompleks obiektów sakralnych mieści się w ogromnym parku. Jego południowy kraniec oparty jest na rzucie kwadratu, a północy jest łukiem okręgu. To nie przypadek. Kwadrat w religii chińskiej przypisany był Ziemi, a okrągły kształt niebu. Wierzono, że Ziemia jest kwadratowa, otoczona z czterech stron przez morza, a w jej centrum znajdowały się Chiny – Państwo Środka.
Przewodniki sugerują, by zwiedzanie kompleksu rozpocząć od bramy południowej. My jednak jechaliśmy od strony Zakazanego Miasta, z północy, więc północną bramą, po zakupieniu biletów weszliśmy.
I znów otrzymaliśmy audio-przewodniki oparte na automatycznym określaniu pozycji zwiedzającego, dzięki czemu nie musieliśmy nic przełączać, a odpowiedni komentarz pojawiał się w słuchawkach zgodnie z naszą trasą.
Idąc od północy, już na samym początku trafiliśmy na największą budowlę. Wysoki na trzydzieści osiem metrów Pawilon Modlitwy o Urodzaj. Charakterystyczny jest niebieski dach nadający świątyni szczególnego charakteru. Ceramiczne, niebieskie dachówki są chyba jedynymi niedrewnianymi elementami konstrukcji. Całość bowiem wykonana jest z drewna, a żeby było ciekawiej, do łączenia poszczególnych fragmentów konstrukcji nie użyto ani jednego gwoździa.
Świątynie wzniesiono na trzykondygnacyjnej, marmurowej podstawie o średnicy dziewięćdziesięciu metrów i wysokości sześciu metrów.
Cesarz, który jak wierzono, był synem niebios, przybywał do Świątyni Nieba raz do roku, podczas przesilenia zimowego. Tutaj dziękował za urodzaj i modlił się o dobre plony w nadchodzącym roku. Jego przyjazd poprzedzał trzydniowy post oczyszczający. Kiedy jego orszak opuszczał Zakazane Miasto i udawał się do świątyni, żaden z oddanych nie mógł go obserwować. Wszystkim nakazywano przebywać w domach, a okna i drzwi musiały być pozamykane. Sama świątynia także nie była dostępna dla poddanych. Tutaj mógł modlić się tylko cesarz, i tutaj w skupieniu podczas medytacji wysłuchiwał rad bogów. Aż trudno uwierzyć, lecz po raz pierwszy mieszkańcy Pekinu mogli wejść do Świątyni Nieba dopiero w 1912 roku, po upadku cesarstwa. Przez prawie pięćset lat, od momentu wybudowania strzeżono wyłączności tego miejsca dla cesarza.
Jak zwykle urzekły mnie barwne ornamenty drewnianych elementów budowli. Powtarzające się motywy smoków podkreślały cesarskość tego miejsca. Smok był symbolem cesarza, a feniks cesarzowej.
Wewnątrz trudno było odnaleźć choćby jeden niepomalowany fragment. Szczególne wrażenie robiły zaś cztery ogromne kolumny, zwane smoczymi, zorientowane według czterech stron świata, dźwigające konstrukcję budowli. Ich rolę wspomagają dwadzieścia cztery mniejsze kolumny.
Przez bramę przeszliśmy na południe, cesarską drogą, wyznaczoną białym marmurem i dwiema liniami biegnącymi równolegle do niej, w kierunku Pawilonu Cesarskiego Sklepienia Nieba.
Ten pawilon jest mniejszą wersją Pawilonu Modlitwy o Urodzaj.
Stoi na jednokondygnacyjnej, marmurowej podstawie.
Dachy otaczających pawilonów kuszą, by przyjrzeć się bliżej ceramicznym ozdobom. To nie są zwykłe dachówki, lecz maleńkie dzieła sztuki.
Wewnątrz znów przyprawiające o zawrót głowy malowidła na belkach.
Dziedziniec otoczony jest okrągłym murem, dzięki czemu możliwe były do uzyskania rozmaite efekty akustyczne. Od wyraźnego słyszenia szeptu nawet po przeciwnej stronie dziedzińca zjawisko trzech ech w okolicy kamienia o takiej właśnie nazwie. Jeżeli stanie się tam i klaśnie w dłonie, do uszu powracają kolejne odbicia dźwięku na tyle odległe w czasie, że wyraźnie rozróżnialne jako trzy klaśnięcia.
Z dziedzińca Pawilonu Cesarskiego Sklepienia Nieba przechodzimy do Okrągłego Ołtarza. Wykonany jest z marmuru a ilość schodów i balustrad nie jest przypadkowa. To rozmaite wariacje głównie związane z liczbą dziewięć, uważaną w Chinach za szczęśliwą.
Ołtarz składa się z trzech poziomów. Pierwszy, najniższy ma symbolizować człowieka, drugi Ziemię, a najwyższy niebo.
Budowla liczy sobie blisko sześć stuleci, a trzyma się dobrze. Kamieniarska precyzja nie robi na mnie jednak takiego wrażenia jak wcześniej oglądane drewniane obiekty. A jednak to właśnie owe kamienne kręgi stanowiły najważniejszy fragment świątynnego kompleksu. To tutaj cesarz składał ofiary. Tutaj też według wierzeń znajdował się środek cesarstwa i zarazem centrum Ziemi. Najświętsze miejsce w imperium. Trudno nie zrobić sobie zdjęcia na okrągłym kamieniu wskazującym owo centrum, tym bardziej, że wejście nań ma ponoć zapewnić pomyślność.
Końcówkę zwiedzania kontrolowaliśmy pod względem czasu, spoglądając na zegarek. Po południu odjeżdżał nasz szybki pociąg do Szanghaju. Musieliśmy jeszcze podjechać do hotelu po walizki, a stamtąd dostać się na dworzec.
Ostatni raz spojrzeliśmy na cesarską drogę i niebieskie dachy świątyń. Próbowaliśmy wyobrazić sobie pustkę niedostępnego dla zwykłych śmiertelników parku i cesarski orszak wjeżdżający tutaj około 22 grudnia. Cesarską medytację w Pawilonie Cesarskiego Sklepienia Nieba, która rozpoczynała uroczystości, a potem nocne modlitwy w Pawilonie Modlitwy o Urodzaj. I wreszcie składanie ofiar na Okrągłym Ołtarzu.
Spoglądamy na dachy, na drogę na park. Pielęgnujemy nastrój tej chwili. Jeszcze moment i i schodzimy po schodach ku bramie wiodącej nas w zgiełk klaksonów i gwar wielkiego miasta. Przed nami Szanghaj i myślami jesteśmy już przy pociągu.
Gdańsk, 23.10.2016; 14:40 LT