Szła wiosna pięknie. Malowana błękitem nieba i bielą resztek śniegu. Zwiewnie tańczyła boso na trawie i na plaży, a jej włosy złocistych, słonecznych promieni łagodnie muskały moją twarz. Już się miałem w niej zakochać gdy nagle rozległ się upiorny chichot lodowatej staruchy. Otworzyłem oczy. Była godzina 19:27. Wiosna przegnana. Padał śnieg i warstwą puchu przykrywał wszystko dookoła.
Mam nadzieję, że wiosna nie dała przegnać się zbyt daleko i wkrótce powróci., lecz póki co śnieg ciągle pada. A ja juz odtrąbiłem dzisiejszej nocy ostatnią podróż autem w zimowych warunkach. Od tej pory miało być już na tyle ciepło, by zapomnieć o gołoledzi.
Najprawdopodobniej nie doczekawszy przełamania pogody, ruszę wkrótce sam w ciepłe kraje. Dość już się nasiedziałem w biurze. Zacznę chyba od lotu do Hong Kongu, a potem zobaczy sie co dalej. Wrócę na Wielkanoc, a zaraz potem znów wypad.
Wczesniej jednak muszę dokończyć raporty. Znów trzeba będzie wstać o szóstej rano, bo w biurze od dziewiątej jest taki harmider, że trudno sie skupić nad normalną pracą. Wobec tego teraz czas do łóżka.
Gdynia, 20.03.2006; 23:05 LT