BYŁA HERBATA…

                       

Po przerwie znów weekend w Szczecinie. Jechało się już bardzo fajnie, letnio, niemal w całości przy swietle dziennym. No tak, już tylko za nieco ponad miesiąc będzie najdłuższy dzień roku. W Sopocie pojawili sie ludzie z plecakami, przy plaży zrobił się ruch, a z parkowaniem na ulicy coraz trudniej. Ciężko wysiedzieć w biurze z widokiem na plażę w takim momencie. A co to sie będzie działo w lipcu!

Zanim wyjechałem z biura, zadzwoniła miła pani z LOT-u. Poinformaowała mienie, że moja walizka właśnie przyleciała do Gdańska. Wkrótce przywieźli mi ją do biura. Ależ się ucieszyłem! Już przecież położyłem na niej krzyżyk.

Wydostanie się w piatkowe popołudnie z Trójmiasta to wyczyn nie lada. Droga przez Rumię zawsze była zatłoczona, a teraz, w trakcie remontu jest w godzinach szczytu prawie nieprzejezdna. Próbuję do Wejherowa jechać bocznymi drogami, ale najwyraźniej nie ja jeden wpadłem na taki pomysł. Utknąłem w korku już między Sopotem a peryferiami Gdyni. Na szczęście za Wejherowem było już tylko lepiej. Gdyby jeszcze tylko cała trasa była odremontowana. Niestety, nie ma co marzyć o rychłym wybudowaniu tras szybkiego ruchu. Gdyby jednak nawet jednojezdniowa droga spełniała cywilozowane standardy… Jest taki odcinek między miejscowością Bożepole Wielkie a Mostami tuż przed Lęborkiem, po którym jedzie się jak po cmentarzu. Stojące na poboczach krzyże i płonące znicze przypominają o tych, którzy w tamtym miejscu, zakończyli tragicznie swoje podróże. Pewnie ktos jechał za szybko, może wieczorem po piwkach w dyskotece, a może… może dojechałby gdyby nie wyboje, wąska jezdnia, brak pobocza. Tych krzyży wzdłuż całej drogi nr 6 jest zresztą znacznie więcej.

Dojazd do Szczecina i planowane tradycyjne zatrzymanie się na wieczorną herbatę w domu rodziców przed rogatkami zaczęły wzbudzać mój niepokój. Jak będzie? Pocieszałem się, ze nie gorzej niż poprzednim razem, kiedy z radością jechałem na wielkanocne święta, a wyjeżdżałem po pogrzebie.

Tato przywitał mnie z usmiechem i wszystko było jak dawniej: kolacja, herbata, ciasto, oprócz pustego miejsca na kanapie, gdzie zawsze siedziała mama. I kotka Berta, która nikomu oprócz mamy nie dawała się pogłaskać (każda próba kończyła się potężnym pacnięciem pazurami) i zawsze leżała obok niej, tym razem zajęła miejsce koło nas, na oparciach zsuniętych foteli i nie miała nic przeciwko głaskaniu.

– Teraz za mną chodzi całymi dniami – uśmiechnął się smutno tato. Potem zaś powiedział, że jest trochę papierów do wypełnienia. Rozmaite upoważnienia na wypadek jego śmierci. Porządkuje sprawy by w razie czego móc odejść spokojnie.

– Nie wpatruj się w cmentarz tato. Tam zawsze zdążysz. Patrz na żywych.

– Patrzę. Może będę żyć jeszcze długo, ale w moim wieku trzeba być przygotowanym na wszystko.

Umówiliśmy się na wyjście na cmentarz na sobotnie popołudnie. Tato, brat i ja.

– Myslę, że mamusia cieszy się widząc nas tu razem – powiedział, gdy stanęliśmy nad grobem.

Wokół zieleniły się drzewa, wszędzie rozchodził się śpiew ptaków. Szczeciński cmentarz jest trzecim pod względem wielkości w Europie. Do wiekszości alejek nie dociera zgiełk ani nawet widok ulic. Ogromny park z mnóstwem ptaków, wiewiórek, z jeżami i lisami przemykającymi ukradkiem i mnóstwem zniczy nawet w dzień powszedni. Cały Szczecin tam leży. Wszyscy którzy umarli od zakończenia II wojny swiatowej aż do dzisiaj. A ilu przedwojennych Niemców, po których pozostały już tylko pojedyńcze groby i fragmenty roztrzaskanych tablic?

– Przyjdziesz jutro na obiad? – zapytał gdy wrócilismy – Kupiłem kurczaka. Upiekę go i ugotuję ziemniaki.

– Przyjdę. – odpowiedziałem zdecydowanie, chociaż ten obiad burzy mój plan dnia. Kiedy jednak patrzę na jego przygarbioną sylwetkę, widząc, że schudł przez ostatnie tygodnie i wciąż nie może sobie poradzić z tym, że już nie są we dwoje, nie mogłem powiedzieć, że nie. Tak bardzo chciałbym, żeby zaznał jeszcze pogodnej starości i by smutek oraz żal nie zdominowały reszty jego zycia.

Pora zabrać się za służbowe e-maile. Nie czytałem ich dzisiaj. Rano pospałem długo. Prawie do jedenastej. Jesli pocztę załatwię teraz, na jutro zostanie bardzo niewiele.

Sporo nowych filmów weszło na ekrany. W ten weekend jeszcze nie, ale po powrocie do Gdyni chyba nadejdzie czas by odnowić zwyczaj wieczornych wizyt w kinie.

Szczecin, 13.05.2006, 21:45 LT

Komentarze