BOŻE NARODZENIE PO MOJEMU (2)

  

Po drugiej stronie leją się łzy i zaproszenie się pojawia. Na kiedykowiek, byle w święta. Znów kalkuluję. Trzy miejsca to rajd dookoła Polski. Gdynia – Szczecin – Kędzierzyn-Koźle – Gdynia. Nie da się wszystkiego objechać. Najchetniej zostawiłbym wszystko po staremu, tak jak juz ustaliłem. W końcu świat nie kończy sie w te święta. A jednak nie potrafiłbym zrobić tego dzieciom. Kiedy będą pełnoletnie, same wybiorą dokąd zechcą pojechać, lecz póki co, ja powinienem zadbać o kontakt. Wracam myslami do pierwotnej propozycji taty. Dzwonię.

– Tato, ja w sprawie świąt. Nie przyjadę na wigilię. Pojadę do dzieciaków. A od nich nastepnego dnia do Gdyni.

– Dobrze – mówi tato – przeciez tak ci proponowałem na początku – odpowiada. Lecz z ton głosu mimo, że ciepły, zdradza smutek. – Ale jutro będziesz?

– Tak. Przyjadę, tak jak mówiłem.

– To fajnie. Podzielimy się opłatkiem jutro. Pogadamy…

– Ok, ale jeszcze będę chciał wpaść na cmentarz. Zjemy szybki obiad bo chyba o siedemnastej zamykają, a potem wrócę i posiedzimy dalej.

– Jak nie chcesz, to nie musisz iść. Ja byłem dziś. Zapaliłem znicze.

– No wiesz, nie chodzi o znicze… – poczułem, ze w gardle błyskawicznie rosnie mi kula.

– Ok, to od zobaczenia jutro.

Dojadę do Kedzierzyna w wigilię o trzynastej. Krótko przed kolacją. Sprawdzam rozkład jazdy. Do Gdyni nie ma stamtąd bezposrednich połaczeń. Wyszukiwarka jako najlepszą opcję 25 grudnia rano podaje mi jazdę do Stargardu Szczecińskiego i tam przesiadke na pociąg do Gdyni. Wtedy mam szansę dotrzeć około dwudziestej. Czasowo najkrócej wychodzi z dwiema przesiadkami: w Katowicach i Warszawie. Krócej lecz wyjazd późniejszy i przyjazd dopiero po dwudziestej trzeciej. Z drugiej strony – ta opcja dałaby mi szanse zjeść z dzieciakami normalnie śniadanie. W przeciwnym razie musiałbym wychodzić zanim w swiąteczny poranek zwloką się z łóżek. Tyle tylko, że Anioł zapewne nie będzie czekać na mój przyjazd aż do północy i stracimy ten wieczór.

Póki co, ciągniemy sprawę Sylwestra. Anioł stawia sprawę jasno:

– Dojadę jeżeli masz chęć ze mną sie spotkać, ale najpierw rozejrzę się w hotelach. Zrozum, ja nie potrafię tak po prostu przyjechać do obcego mieszkania pod czyjąś nieobecność…

No tak. Logiczne. Ale jak ja mam być i tam u dzieci i w hotelu zrazem?

– Pogadamy o tym jak się spotkamy – stwierdziłem, bo w międzyczasie bus dowiózł mnie pod dom.

– Przepraszam, ale tak źle się czuję, że nie bedę mogła przyjechać do Ciebie.

– Niepotrzebnie rozpoczynałem tę dyskusję…

– To nie od dyskusji. Sorry tak mnie dopadło…

Zdążyłem w międzyczasie wejśc do marketu, by kupic cos na kolację. Po ostatnim sms-ie pozostało mi tylko opróżnić koszyk z rozmaitych specjałów i zostawić tylko tyle, żeby cos przekąsić i nie byc głodnym.

Przepakowałem się na wyjazd, ubrałem choinkę i gotowy do wyjazdu wznoszę samotny toast kieliszkiem piña-colady. Płyty z kolędami są w Szczecinie więc zamiast kolęd z głośników płynie śpiew Edith Piaf. To prawie tak jakbym był z Aniołem.

Bez niej nie ma sensu czekać aż do dziesiątej. Mogę zamknąć drzwi i jechać do Szczecina już.

Gdynia; 23.12.2007; 02:10 LT

Wszystkim odwiedząjacym ten blog

Życzę na nadchodzące Boże Narodzenie

By obdarzyło Was

Wiarą w zwycięstwo dobra

Nadzieją na lepsze jutro

Miloscią w kazdej godzinie.

WESOLYCH SWIAT !!!

Komentarze