BOŻE NARODZENIE PO MOJEMU (1)

  

Boże Narodzenie, najpiękniejsze swięta, tak kiedyś uwielbiane, w dorosłym zyciu każdego roku zanim nastąpią, przynoszą tylko rozterki, stress, żal i poczucie winy, że znów kogoś krzywdzę swoją nieobecnością. Kiedy juz nastąpią i wszystko się wyklaruje, następuje chwila radości, by za jakis czas znów zaczęło sie odliczanie i kalkulacje. Tym razem przed Wielkanocą.

Tak się cieszyłem na ten przyjazd, ale już mi przeszło. Nagle, w podróży przyszlo mi ustalać porządek swiatecznych odwiedzin na kilku frontach jednocześnie. I to nie jest tak, że ktos chce, a ja nie chcę. Wtedy sprawa byłaby prosta. Odrobina asertywności i już.  Problem w tym, że dla mnie również święta bez tej czy tamtej osoby sa już tylko prawdziwych swiąt namiastką.

Już na początku listopada Ex powiedziała z własciwą sobie „delikatnością”: „dość świąt w Szczecinie. Ile można? Dzieci zapraszają cię do siebie.

– Mogę przyjechać na przykład na wigilię i sniadanie w pierwszy dzień swiąt a potem pojade dalej, albo zacznę gdzie indziej a z dziećmi spędzę drugi dzień świąt.

Propozycja została przyjęta lecz po kilku dniach kolejny sms. Szkoła w sobote i niedzielę nie pozwala je na przygotowanie wigilii więc jedzie z dziećmi do dziadków. Zrozumiałe, że w tej sytuacji zaproszenie stało sie nieaktualne. Zreszta żadna propozycja nie padła.

– Gdzie będziesz spedzać święta? – zapytał pod koniec listopada tato.

– Nie wiem jeszcze. Na pewno nie całe w jednym miejscu, ale jeszcze nie wiem gdzie i z kim.

– Pamiętaj o jednym. Anioł i dzieci są najważniejsze. Podziel czas między nich, a ze mną możesz zobaczyć sie albo przed albo po Bożym Narodzeniu.

Kochany tato. Mama, kiedy żyła, zawsze dbała o odpowiednie celebrowanie świąt, lecz nie ukrywała swojego rozczarowania kiedy wyjeżdżałem. Zawsze były łzy, że przez chorobę już pewnie następnych nie doczeka. Jakimś zrządzeniem losu umarła właśnie podczas swiąt – tak jakby ostatnim wysiłkiem woli doczekała aż wszyscy zbiorą się w wielkanocny poranek, po czym na naszych oczch zaczęła gasnąć z minuty na minutę.

– Gdzie bedziesz na święta? – zapytała ciocia na początku grudnia.

– Sam jeszcze nie wiem.

– Pytam, bo zaprosiłam twojego ojca i brata, więc jeżeli bedziesz w Szczecinie, to też czuj się zaproszony.

Nie wiedziałem co z dziećmi skoro nie miały przyjechać do Szczecina. Nie wiedziałem też co z Aniołem, z którym póki co snuliśmy plany sylwestrowego wyjazdu.

Potem był wypad na „Koty” do Warszawy i mój wyjazd na statek. A na statku dostałem najpierw „miły” sms od Ex, który przerodził się potem w awanturę telefoniczną. Dowiedziałem się ze wykorzystuję dzieciaki, które „szwędają się” po dworcach autobusowych bo mi nie chce się „ruszyć dupy”, żeby sie z nimi spotkać. Było to tak swieżo po wspólnym z nimi wyjeździe na owe „Koty”, co wymagało ruszenia dupy jak najbardziej, że kompletnie mnie zaskoczyło. Zawsze mi się wydawało, ze mam z dziećmi dobry kontakt, ale wtedy zwątpiłem. Może to tylko mi tak się wydawało? Telefon jeden, drugi do każdego z nich oddzielnie. Niezręczna rozmowa bo o co miałe zapytać? Czy czuja się opuszczone? A jaki rozwód nie odbija swojego piętna na dzieciach? Co miałyby mi odpowiedzieć? Że czuja się dobrze? Zapewniałem je, że je kocham, że są ogromnie ważne dla mnie i że nigdy nie pomyślałbym o unikaniu spotkania z nimi.

Kilka dni później kolejny sms. Ex wyjeżdża po świętach i wróci po Nowym Roku. Ktoś musi dopilnować by zwłaszcza w Sylwestra młodzi nie przesadzili z imprezowaniem. Krótko mówiąc, nie powinna zostać „wolna chata” na zbyt długo.

– Ja siedziałam w zeszłym roku. Teraz Twoja kolej.

– Z przyjemnoscią. Zabiore ich ze sobą…

– Nie ma mowy! Nie będa się nigdzie szwędać. Mają siedzieć na miejscu. Zresztą już się poumawiali na imprezy z kolegami.

Na moją uwagę, że ja też już zdążyłem sie umówić otrzymałem zapewnienie, ze możemy z Aniołem uzywać pod nieobecność Ex jej mieszkania do woli. Zakładała z góry, ze nie przyjadę sam lecz z Aniołem.

Ale Anioł nie chciał. I wcale jej się nie dziwię. Perspektywa zamiany sylwestrowego wypadu gdzieś w tylko nasze miejsce na zakwaterowanie w domu eks-małżonki swojego faceta nie wygladała zbyt pociagająco.

– Pogadamy o tym jutro – zakończyła patową dyskusję.

Jutro przeciagnęło się do dzisiejszego dnia…

Prościej było lecieć ze statku do Berlina, dokąd z Frankfurtu loty co godzinę, a do Szczecina rzut kamieniem. Ja jednak tym razem uparłem się na Gdańsk. Chciałem spotkac się z Aniołem, już przy choince. Tym bardziej, że na biurową wigilię się spóźniłem, a co do prywatnej jeszcze nic nie ustalone.

Do Gdańska biletów juz nie było, więc doleciałem do Warszawy, a dalej busem. W busie zaś zaczęła się prawdziwa telekonferencja.

Tato:

– To gdzie spedzisz swięta? Jedziesz gdzieś na wigilię czy zostaniesz w Szczecinie?

– Daj mi jeszcze pare godzin.

Od Ex zadnego sygnału więc chyba tamten adres moge odpuścić. Anioł zaś mówi o „wolnych” 25 i 26 grudnia.

Kalkuluję. Dzisiejszy wieczór spędzimy razem. Odpuszczę pociąg o świcie jak planowałem pierwotnie, bo przez ten bus mój przyjazd do Gdyni  mocno się opóźnił. Pojadę o dziesiątej. Będe na miejscu o piętnastej. W sam raz na mocno spóźniony niedzielny obiad. Później pomieszkam krótko w domu, a w poniedziałek się wyśpię, skoczę na grób mamy no i potem zaraz wigilia. Pójdę na nią do cioci. Tak jak zapraszała. W pierwszy dzień świąt po późnym śniadaniu wyjade do Gdyni, do Anioła.

Oddzwaniam. Potwierdzam powyższe.

Dawno nie słyszałem tyle radości w głosie taty. Już zaczął wszystko planować tak, zeby zgadzało się z moim rozkładem. Wigilia u cioci, bożonarodzeniowe śniadanie u niego…

Anioł tez zadowolony, chociaż  z nutką żalu, ze zamierzam wyjechać nazajutrz już o dziesiątej rano. Tłumacze i jest ok, ale przy okazji wracamy do sprawy Sylwestra i próbujemy dojść do jakiegos porozumienia.

Nie minęła godzina kiedy dostaję sms. Dzieciom jest przykro, że na dwa dni przed świętami wygląda na to, że nie znajdę dla nich czasu. Zaczyna się wymiana argumentów. Tłumaczę, ze nie pojade przecież ot tak sobie do ex teściów jeżeli nikt mnie nie zaprasza. Chciałem się spotkac z dziećmi, ale nie w taki sposób. Czekałem na jakikolwiek sygnał, ale go nie było i w końcu przyjąłem inne zaproszenie.

c.d.n.

Komentarze