Od otwarcia Europejskiego Centrum Solidarności okoliczne stoczniowe tereny bardzo wypiękniały. Byłem zaskoczony nie tylko łatwością dojazdu, ale i schludnym otoczeniem.
Dzień pierwszy Blog Forum Gdańsk tym razem odbywał się w stoczniowej hali BHP – tym historycznym budynku znanym z podpisania w nim t.zw. porozumień sierpniowych kończących pamiętny strajk w 1980 roku.
Na uczestników czekał przed wejściem… czerwony dywan.
Tematem przewodnim tegorocznej konferencji jest pytanie o wpływ blogerów na świat, albo raczej na zachowanie społeczeństw. Pośrednio łączy się z nim sztuka reportażu, której poświęconych w tym roku jest kilka paneli. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ reportaż to bardzo bliska memu sercu dziedzina.
Czy blogerzy zmieniają świat na lepsze zastanawiał się pierwszy prelegent, Clive Thompson z USA.
Przede wszystkim zwrócił uwagę na ogrom treści wrzucanej każdego dnia do sieci, która odpowiada mniej więcej całemu zbiorowi Bblioteki Kogresu USA. Jak światowe serwery to wytrzymują? Nie ma złudzeń, że ogromna część tych tekstów nie wnosi zupełnie nic, zakładając, że mało kogo obchodzi, co autor n.p. zjadł na śniadanie, albo jakie buty założył. Internet ma jednak ogromną siłę oddziaływania i ci nieliczni, którzy nie spamują, mają szansę na przeprowadzenie wartościowych i rzeczywiście zmieniających świat akcji. Potęga internetu polega na tym, że większość spektakularnych akcji zostało przeprowadzonych z nieznajomymi – osobami, które poznało się dopiero przy okazji danego działania.
O podobnej sytuacji opowiadał na zakończenie dnia Paweł Tkaczyk przywołując przeprowadzoną z sukcesem szybką zbiórkę pieniędzy na leczenie śmiertelnie chorego chłopczyka, Emila. Nadzieję dawała horrendalnie droga (równowartość około ośmiu milionów złotych) operacja za granicą.
Pieniądze z nawiązką zebrano na czas. Crowdfunding odniósł sukces. W epoce przedinternetowej byłoby to nie do pomyślenia. Przy okazji Paweł Tkaczyk zwrócił uwagę na trzy cele, pisania, które mogą mniej lub bardziej mieszać się w poszczególnych blogach: wpływie na emocje czytelników, podawanie faktów oraz organizowanie rozmaitych akcji. Najgorzej jeśli dany blog nie spełnia żadnego z tych trzech kryteriów.
O pisaniu o faktach dyskutowali też w przedpołudniowym panelu autorzy blogów, nazwijmy to, popularnonaukowych. Cieszą się one, ku zaskoczeniu niektórych, dużą popularnością.
Okazuje się, że jest to w wielu przypadkach (zależy czym kto się zajmuje) niszowa dziedzina, więc trudno liczyć na spektakularne rzesze czytelników, z czym nie wszyscy się zgodzili. Dobrze, po mistrzowsku podana treść potrafi przynieść rekordy nawet na naukowych obszarach.
Z pierwszej części dnia najbardziej jednak zapamiętałem wystąpienie księdza Jacka Stryczka, organizatora akcji „Szlachetna Paczka”. Dlaczego? Przede wszystkim ujęła mnie osobowość tego człowieka i sposób, w jaki opowiadał o swoich akcjach.
Spokojnym, nawet lekko ściszonym głosem jakby wymuszając uwagę słuchaczy mówił o sile ludzkich interakcji w realu. Poruszający był przykład pewnego, ośmioletniego chłopca, podopiecznego „Akademii Przyszłości”, który z racji niechęci do nauki był zmorą nauczycieli oraz szkolnych psychologów. Poddała się także dwójka wolontariuszy. Trzecia wolontariuszka również niewiele wskórała, ale wykazała się cierpliwością. Oferowała chłopcu swój czas, który pozornie był stracony. Dopiero na koniec roku szkolnego, gdy chłopiec zorientował się, że wolontariuszka kończy swoją misję, przełamał się. prosił o kolejny rok wspólnej nauki, obiecał poprawę i tak się stało. Dlaczego? Potęga uczucia. Chłopiec pochodził z bardzo trudnej rodziny. Praktycznie nikt się nim nie zajmował. Ta ostatnia wolontariuszka, była pierwszą osobą w jego życiu, która poświęciła mu swój czas i nie oczekiwała niczego w zamian. Otrzymał coś, o czym wcześniej podświadomie tęsknił, ale w ogóle nie miał pojęcia jak to jest. Ksiądz „po cywilnemu”, opowiadający skromnie i cicho o zwykłych ludzkich sprawach, bez fałszywego patosu. Żałować, że miał tylko dwadzieścia pięć minut na swoje wystąpienie.
Równie ciekawym spotkaniem była rozmowa z Mariuszem Szczygłem. Sztuka reportażu. Ten panel, zorganizowany po przerwie obiadowej był w pewnym sensie kontynuacją wcześniejszych wystąpień pod hasłem „bloger – niezależny reporter”. Marcin Ogdowski oraz Jakub Górnicki opowiadali o swoich podróżach w ogarnięte konfliktami rejony i podkreślali konieczność odsiewania faktów od autorskich emocji. Byłem trochę zaniepokojony, że emocje należy trzymać na wodzy. Na szczęście wypowiedzi Pana Mariusza Szczygła przyniosły uspokojenie. Dozwolone jest wszystko, pod warunkiem, że nie będzie zmyślone.
To był piękny wykład o reporterskim warsztacie, na dodatek poparty przykładami i lekkim choć eleganckim językiem.
Jeśli ktoś potrzebował przerwy, ostatnie już chyba tak wyraziste promienie słońca w tym sezonie zachęcały, by skorzystać z leżaków. Chętnych nie brakowało.
Ciekawy jestem czym zafascynuje mnie dzień drugi.
Gdańsk, 25.09.2016; 00:50 LT