AZORY (6) – DZIEŃ OSTATNI

 

Na Swiętego Jana oglądaliśmy parady w Villa Franca, a na Świętych Piotra i Pawła zapraszała Ribeira Grande. Dojechalismy tam krótko po trzynastej gdy na ulicach trwał już nastrój wyczekiwania.

Azory 141

Tego dnia w owym miasteczku odbywają sie t.zw. cavalcades. Ogromna grupa jeźdźców na koniach pod dowództwem swego „króla” wkracza do miasta by oddać cześć świętemu Piotrowi w kościele pod jego wezwaniem. Skąd wziął się ów zwyczaj nawiązujący do rycerskich tradycji dziś nikt juz nie pamięta. Ot, tak czyniło się od dawna i tak pozostało do dziś.

Narastający tętent kopyt w askich uliczkach oznajmił zblizanie się jeźdźców. Po chwili się pojawili.

Azory 142

Azory 143

Ubrani głównie na biało, na pięknie przystrojonych koniach, trzymajacy w dłoniach trąbki, lance, proporce i rozmaite inne rekwizyty, paradowali ulicami.

Azory 144

Wśród mężczyzn, którzy dominowali w tej grupie, można było wypatrzyć też dziewczyny oraz dzieci.

Azory 145

Azory 146

Po krązeniu rynku, przybysze zatrzymali się przed ratuszem, gdzie na balkonie zebrały się władze miasta. Wygłoszono mowy powitalne. Nad ratuszem powiewała flaga Autonomii Azorskiej

Azory 147

Następnie kawalkada udała się do kościoła na mszę, po której miał rozpocząć się festyn. My zaś opusciliśmy miasto, by zrealizować zaplanowany na ten dzień program.

Przede wszystkim, korzystając z pieknej pogody, pojechaliśmy na ową odkrytą kilka dni temu plażę Santana, położoną nad głęboko wciśniętą między skalne urwiska niewielką zatoką. Trzeba było zakosztowac kąpieli w Atlantyku.

Azory 148

I nic nie szkodziło, że akurat podczas tej kąpieli nadciągnęła deszczowa chmura. Woda była przyjemnie ciepła. Cieplejsza niż się spodziewałem.

A potem udaliśmy się w okolice Ponta Delgada by obejrzec ciekawostkę nazywaną Gruta Carvao. Do tej pory oglądaliśmy wulkany od zewnątrz. Przyszła pora by zajrzeć do środka.

Azory 150

Z wnętrza ziemi do kraterów lawa płynęła kanałami, z których niektóre po ustaniu erupcji i zastygnięciu płynnych skał, pozostały puste. Wyspy pełne są podziemnych labiryntów takich korytarzy, których przykładem jest właśnie Gruta Carvao. Ów tunel nie jest ogólnodostępny. Można tam wejść kilka razy dziennie, z przewodnikiem, a wycieczka tak kosztuje cztery euro. Zapłaciliśmy i…. byliśmy jedynymi uczestnikami podziemnego spaceru. Co za komfort!

Z budynku, w którym znajdowała się kasa oraz ekspozycja poświęcona geologii archipelagu zeszliśmy do podziemnych kondygnacji, z których betonowa rura powiodła nas do właściwego tunelu.

Azory 161

Od przewodnika dowiedzieliśmy się, że Azory leżą w specyficznym miejscu na styku trzech ogromnych płyt tektonicznych: Euroazjatyckiej, Afrykańskiej oraz Północnoamerykańskiej. Na krawędzi owych płyt ulokowała się trójkątna Mikropłyta Azorska (mapkę zamieściłem w jednym z poprzednich wpisów). Jest to więc dość mocno popękany fragment skorupy ziemskiej. Płyty nacierają na siebie, przesuwają o kilka centymetrów rocznie i być może dlatego, że pęknięć jest tak wiele, nie tworzą się znaczne napięcia uwalniane potem jednorazowo w postaci silnych trzęsień ziemi. Tutaj ziemia drży co kilka dni, lecz dzieki owej znacznej częstotliwości są to wstrząsy niewielkie. Szlak pęknięć ziemskiej skorupy znaczą wulkany, a my przemieszczając się po wypie, wędrowaliśmy z jednej płyty tektonicznej na drugą. Gruta Carvao jest fragmentem tunelu lawy wiodącego ku wulkanowi na pęknięciu pomiędzy Płytą Euroazjatycką, a Mikropłytą Azorską.

Azory 163

Podziwiać moglismy tam m.in. stalaktyty, które w odróznieniu od tych widywanych w tradycyjnych, głównie wapiennych jaskiniach, nigdy nie rosną. To po prostu „sople” tworzone w okresie, kiedy skała była jeszcze półpłynna i grawitacja ciągnęła ją w dół, lecz proces zastygania był silniejszy.

Azory 162

Brunatne przebarwienia to efekt dzialania bakterii. Właśnie dlatego odwiedziny w tunelu są limitowane i obowiązuje absolutny zakaz dotykania czegokolwiek. Chodzi o to, by nie naruszyć delikatnej równowagi środowiska. Jak bardzo jest delikatna, niech swiadczy chociażby fakt, że zainstalowanie sztucznego oświetlenia spowodowało punktowy rozwój orgazinzmów wykorzystujących fotosyntezę i skały pokryły się zielonym nalotem.

Azory 168

Stowarzyszenie zajmujące się ochroną jak i udostępnieniem do zwiedzania tunelu, ma zamiar zmienić wkrótce rodzaj oświetlenia, by uniemożliwić fotosyntezę i proces „zielenienia” odwrócić.

Ze sklepienia tunelu tu i ówdzie wystawały dziwne „nitki”. To korzenie roślin pokrywających powierzchnię ziemi nad tunelem. I znów natura natychmiast zagospodarowała niszę. Jedyny przedstawiciel fauny, który zamieszkuje ową podziemną krainę, żywi się właśnie takimi korzonkami.

Azory 164

To było niezwykłe uczucie – spacerować korytarzami wiodącymi w prost z piekła, którędy co jakiś czas magma i towarzyszące jej gazy „wypluwane” były na powierzchnię. Takimi korytarzami wędrowali bohaterowie powieści Juliusza Verne’a „Wyprawa do wnętrza Ziemi”.

Azory 165

Azory 167

Kiedy opuściliśmy podziemia, zbliżała się już pora mundialowego meczu Hiszpania – Portugalia. W drodze na centralny plac Ponta Delgada zajrzelismy do marketu, gdzie m.in. trafilismy na album opowiadający o wizycie Jana Pawła II  na archipelagu.

Azory 170

Plac, o którym wspomniałem wyżej pokryto w całości plastikową matą, na której każdy mógł sobie bez obaw usiąść. Czysto i ciepło. My, z szalikami w barwach Portugalii dołączyliśmy do miejscowych.

Azory 171

Niestety, nie był to dobry dzień dla Portugalczyków. Przegrali z Hiszpanią 0:1 i odpadli z alszych rozgrywek. Kiedy wieczorem szliśmy do naszego ulubionego „Pescadora” w Rabo de Peixe, pozdrowił nas jakiś młody mężczyzna, który widocznie widywał nas tam wcześniej. Smutek emanaował z jego twarzy na kilometr. Mówił, że dziś Portugalia przegrała i odpadła z mistrzostw. Właściwie to dopiero wtedy zrobiło się nam prawdziwie żal. Może pocieszeniem dla niego będzie fakt, że jego drużyna odpadła po porażce z przyszłymi mistrzami świata.

Azory 172

Zanim się ściemniło, w drodze z Ponta Delgada do Rabo de Peixe zobaczyliśmy przepiekną tęczę nad oceanem, po którym sunął „samotny biały żagiel”. Tęcza to nie jest zjawisko permanentne, a my nie mieliśmy gdzie zaparkować, żeby zrobić zdjęcie. Jeździlismy więc w kółko ronda i przy każdym kolejny okrązeniu Mój Anioł przymierzał się do zrobienia fotki w locie. Myślę, że się udała J

Azory 173

Kolację wzięlismy na wynos, do hotelu, między innymi dlatego, byśmy spokojnie mogli napic się wina, nie mysląc o jeździe. Kalmary były przepyszne. Ananansy także, wino również. I tylko na chwilę wyladowaliśmy w łóżku, gdy zaraz potem usłyszałem

– Wstajemy?

– Tak, trzeba sprzątnąć i nastawić budzik.

– Budzika już nie, trzeba się pakować

Spojrzałem na zegar. Było po drugiej. O szóstej trzydzieści odlatywał nasz samolot. Wstalismy, i zaczęliśmy pakowac nasze wspomnienia do walizek.

Jiangyin, 22.08.2010; 12:55 LT

Komentarze