ATENY (3) – WOKÓŁ AKROPOLU

Z targowiska jedną z głównych ulic kierowaliśmy się w kierunku Akropolu.

Kiedy dwa lata temu podróżowalismy po Cyprze, pisałem o niewielkich kościółkach ukrytych pomiędzy normalnymi budynkami. Niektóre takie światynie te w niczym nie przypominały kaplic. Wydawały się co najwyżej niewielką szopą, której wnętrza, jak się później okazywało, kryły prawdziwe skarby. W wąskich uliczkach Aten bywało, że natrafialiśmy an kościoły, które wśród zwartej zabudowy domów mieszkalnych różniły się od innych budynków jedynie krzyżem na dachu. Ten, który zauważyliśmy na ulicy nieopodal targu przynajmniej wyrózniał się charakterystyczną bryłą. Wielkością jednak wyraźnie ustępował sąsiednim domom.

Przylepiony do nich skrywał za niepozornymi drzwiami pełen złotych barw ikonostas oraz okopcone freski na starych murach. Cienkie, żółte świece zapachem topionego wosku dopełniały aury tajemniczości. Brakowało tylko bizantyjskich utworów w tle, by zupełnie przenieść się w czasie.

Idąc dalej prosto dochodzimy do Placu Monastiriaki. To miejsce dawnego monastyru oraz meczetu, jaki istniał tu w czasie okupacji Imperium Osmańskiego. Te zabytki jednak siłą rzeczy odchodzą na plan dalszy, bowiem muszą ustąpic miejsca Akropolowi. Wapienne wzgórze górujące sto pięćdziesiąt metrów nad miastem prezentuje nam się stąd w całej krasie.

Jest po piętnastej. O tej porze roku w Atenach muzea i zabytki czynne są nie dłużej niż do szesnastej. Nie ma sensu nawet podchodzić do kas. Na szczyt wzgórza wspniemy się więc ktoregoś z następnych dni, a tymczasem wyruszamy na spacer po okolicach. Jak się okazuje, brak biletów nie stanowi wielkeigo ograniczenia, bowiem przy takim nasyceniu antycznymi budowlami człowiek co chwilę ocieraa się o historię przez duże H.

Zaledwie kilkadziesiąt metrów od placu wyrastają pozostałości murów Biblioteki Hadriana.

Dla mnie najbardziej niezwykłe jest to, że owe majestatyczne mury liczące blisko tysiąc dziewięćset lat sąsiadują tak po prostu z pospolitą zabudową mieszkalną. Coś, co w innych miastach byłoby prawdziwą perełką i powodem do chluby, miejscem szczególnie eksponowanym, tutaj stanowi fragment miejskiej tkanki na równi z odrapanymi ścianami budynków bez wyrazu wzniesionych w XIX i XX wieku.

Nieco w prawo od biblioteki pełen ruin plac to pozostałości po Rzymskiej Agorze. Okazała brama wejsciowa to jeden z nzjlepiej zachowanych fragmentów tamtych zabudowań.

Jeszcze dalej w bok rozciągają się ruiny Greckiej Agory. Tam znajduje się bardzo dobrze zachowana budowla świątyni Hefajstosa. Z bliska obejrzymy ją innym razem, a tymczasem Grecką Agorę mijamy bokiem i wspinamy się w kierunku wzgórza.

AT 39

Wąskie uliczki starych Aten zostają w tyle. Wydostajemy się na otwartą przestrzeń. W górę prowadzi wygodna alejka. Po jej prawej stronie pojawiają się skały. Na ich płaski wierzchołek można wydostać się albo wygodnym metalowym pomostem zaprojektowanym przede wszystkim dla potrzeb niepełnosprawnych, albo wyslizganymi przez wieki schodami.

AT 38

Kiedy po pokonaniu owych schodów wydostaje się na szczyt, niemal każdemu spontanicznie wyrywa się okrzyk zachwytu. Trudno się oprzeć widząc morze białych domów rozsiane w dole na rozleglej przestrzeni sięgającej aż po zamykające widnokrąg wzgórza.

Nie, nie sposób nie usiąść na skałach i nie zapatrzyć się na ten niezwykły krajobraz. Zwłaszcza, że Ateny bielą się dole, a nieco z tyłu, w tle wznosi się wspaniałe wzgórze zwrócone do obserwatora jedną z najbardziej majestatycznych, świeckich budowli tamtego okresu: Propylejami. Propyleje z centarlnie położonymi szerokimi schodami stanowły główne wejście do kompleksu świątyń, przekszatłconego później na fortecę.

Siedzimy więc i podziwiamy. Tak jak dziesiątki nam podobnych. Co za miejsce… Blisko dwa tysiące lat temu gdzieś tu, jak my dziś, stanął Święty Paweł.

„Mężowie ateńscy – przemówił Paweł stanąwszy w środku Areopagu widzę, że jesteście pod każdym względem bardzo religijni. Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętości jedną po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem: „Nieznanemu Bogu”. Ja wam głoszę to, co czcicie, nie znając… („Dzieje Apostolskie”)

Pamiętam, że uczyłem się o Areopagu na lekcjach historii w piątej klasie podstawówki. Wtedy to był dla mnie abstrakcyjny termin, coś co trzeba było wykuć. Minęło czterdzieści lat od tamtych lekcji i jestem tutaj. To truizm, ale warto się uczyć, bo nie wiadomo kiedy w życiu dana wiedza się przyda.

Jeszcze jeden rzut oka na Propyleje.

Z dużym wsparciem Unii Europejskiej przywracany jest dawny wygląd budowli.

Wyróznia się widoczna po prawej Świątynia Nike. Naprzeciwko niej, po drugiej stronie schodów pusty cokół po posągu Marka Agryppy, chociaż tak naprawdę to służył on także innym postaciom.

Idziemy dalej. Mijamy nieczynne już kasy biletowe.na łagodnej przełęczy. Stamtąd droga zaczyna się obniżać, by okrążyć Akropol od południa i wschodu. Ścieżka biegnie chwilę przez park, aż nagle wychodzimy na rozległy plac przed ruinami wielkiego, antycznego muru,

Jacyś młodzi Ateńczycy korzystają z równego placu by wykonywać mniej lub bardziej skomplikowane ewolucje na deskorolkach. My zaś otwieramy przewodnik, by zidentyfikować obiekt. Nie ma wątpliwości to Teatr Heroda Atticusa. Tylko gdzie charakterystyczna, półkolista widownia jeśli to teatr? Po tej stronie jej nie ma. Znajdujemy się bowiem na tyłach teatru.

Widownię ujrzymy jeśli zajrzymy na drugą stronę przez łuki w owej ścianie. Całość od tehj drogiej strony obejrzymy następnego dnia, kiedy wejdziemy na teren dostępny w ograniczonych godzinach za okazaniem biletów.

Robi się ciemno. W półmroku ruiny teatru nabierają tajemniczości. Tymczasem na wzgórzu świątynie odmieniają wygląd wydobywane z ciemności pomarańczowymi, sodowymi reflektorami.

Idzemy dlaej w dół w kierunku labiryntu uliczek Plaki. Jeszcze raz spoglądamy w górę. To co poprzedniego dnia oglądaliśmy z daleka z dachu naszego hotelu, teraz wydaje się na wyciągnięcie ręki.

Zgłodnieliśmy, więc szukamy teraz jakiegoś miejsca na kolację. Naganiacze oferują swoje knajpki, ale my ociągamy się z wyborem. Nie chcem iść tam, gdzie na kilometr wyczuwa się, że to lokal wyłącznie dla turystów. Tam zazwyczaj trudno o naprawdę dobre jedzenie.

– Widziałem, że rozmawialiście z kimś z tamtej restauracji – zagaduje nas kolejny kelner. – Ja Wam zaoferuję to samo ale oddatkowo karafkę wina otrzymacie gratis. No, jeśli tak, to żal odmówić. Tym bardziej, że z wnętrza dobiegają dźwięki greckiej muzyki.

Naogladalismy się półtusz na targu, więc zamawiamy baraninę. Robimy to w ciemno, więc danie na talerzu odbiega od naszych wyobrażeń. Jest jednak całkiem smaczne. Potem poł ogródka zajmuje gruba szesnastu młodych Holendrów, którzy domagają się obejrzenia jakiegoś meczu w telewizji. Ich głośne zachowaniezagłusza muzykę. Zresztą nie zwracają na nią najmniejszej uwagi. Z pewną ulgą opuszczamy więc ten lokal, pomiomo, że obsługa była ok.

– Wy jesteście z Polski, a ja jestem Turek, ze Stambułu – opowiada mi kelener kiedy czekamy aż terminal ściągnie z karty płatniczej należność za kolację.

Wychodzimy i już po kilku minutach drogę blokuje nam hałaśliwy orszak. Przyłączamy się do niego i wspólnie węrujemy wąskimi uliczkami aż w okolice murów Biblioteki Hadriana. Zamknęlismy tym samym pętlę dzisijszego spaceru. Orszak zatrzymuje się rozpoczyna się zabawa na placu. Ma to najwyraźniej jakiś związek ze zbliżającym się końcem karanwału.

Towarzyszymy im jeszcze przez kilka minut, po czym ruszamy w drogę powrotną do domu. Na stacji metra za czternaście euro kupujemy w autoamcie siedmiodniowy bilet komunikacji miejskiej.  Jedziemy jeden przystanek i wysiadamy na Plasu Syntagma. To jeden z ważniejszych placów stolicy Grecji, ale nas bardziej od niego samego intersuje stacja metra. W Atenach jest bowiem tak, że niemal gdziekolwiek by nie wbić łopaty, to z dużym prawdopodobieństwem wyciągnie się coś z ziemi. Co dopiero jeśli robi się potężny wykop pod stację metra? Ktoś wpadł więc na interesujący pomysł zamiany jednej ze ścian na osobliwe muzeum archeologii. Można obserować przekrój przez poszczególne warstwy ziemi otaczającej stację.

Na samym dole korytarza można zaobserwować m.in.  rurocoągi transportujące wodę.  W poołowie wysokoścoi zaś warstwy z wczesnego okresu chrześcijaństwa reprezentowanej przez liczne groby.

Cały hall stacji wygląda zresztą jak wielkie muzeum. Eksponuje się tam wykopane eksponaty.

Na piechotę wrócilismy do hotelu. Jest późno więc szybko kładziemy się spać. Z telewizyjnych programów wybieramy BBC World News z racji zrozumiałego języka. Dominują doniesienia z Ukrainy i krwawe potyczki na kijowskim Majdanie.Zmęczenie jednak bierze górę. Zasypiamy już po kilku minutach.

Gdańsk, 01.03.2014; 00:20 LT

Komentarze