AKTORSKA GALA KABARETOWA

Wystąpią: Olga Borys, Ewa Kasprzyk, Andrzej Nejman, Paweł Królikowski, Joanna Kurowska, Andrzej Grabowski, Stefan Friedmann, Wiktor Zborowski, Marian Opania, Piotr Pręgowski, Zbigniew Zamachowski, Wojciech Malajkat, Tomasz Karolak, Mirosław Baka, grupa wokalno- rozrywkowa "Szafa Gra", Borys Szyc wraz z zespołem! 

Aktorska Gala Kabaretowa to wyjątkowe widowisko, do którego zaprosiliśmy najznakomitszych aktorów polskiej sceny rozrywkowej.                                                 

To niespotykana szansa, aby podczas jednego wieczoru na scenie zobaczyć tylu wybitnych aktorów w ich najlepszych kreacjach kabaretowych! Wieczór uświetni wyjątkowy koncert Borysa Szyca wraz zespołem. 

Dodatkowo wspaniali prowadzący oraz występ artystów Teatru Buffo. 

Całość w reżyserii Stefana Friedmanna i w doskonałej oprawie muzycznej jest gwarancją wspaniałej zabawy i rozrywki na najwyższym poziomie!

 

Tak reklamowano Aktorską Galę Kabaretową. Na takie nazwiska można iść w ciemno i tak też było. Pomimo drogich biletów widownia zapełniła się niemal w całości. A mimo to, była to największa klapa, jaką dane mi było oglądać.

Zaczęło się normalnie. Widzów rozruszał zespół „Szafa Gra”, a potem na scenę wyszedł Stefan Friedmann. Skecze może nie z tych co przejdą do historii kabaretu, niektóre dowcipy pamiętałem z ardzo dawna, ale nie narzekałem. Publiczność zresztą też nie.

Kabaret 01

Z biegiem czasu jednak coraz bardziej zaczynała doskwierać świadomość, że cały ten program jest zlepkiem przypadkowych numerów. Nie było w nim ani trochę spójności. Nawet konferansjera, który próbowałby swoją narracją wprowadzać widza w atmosferę kolejnych skeczy. Nic. Artyści wychodzili po sobie jak uczniaki na szkolnej akademii, opowiadali jakiś tekst, schodzili, w ramach przerywnika zagrał czasem zespół „Szafa Gra”, a potem wychodziła następna osoba odfajkowując swój numer.

Kabaret 03

Kabaret 04

W tym grochu z kapustą najlepiej wypadli Wojciech Malajkat i Zbigniew Zamachowski, których skecz o kupowaniu drzwi prawdziwie rozgrzał publiczność, a zarówno tekst jak i jego wykonanie było godne nieśmiertelnego „Sęka” z kabaretu „Dudek”.

Niestety, ożywienie i aplauz były tylko chwilowe.

Mniej więcej od połowy programu publiczność znudzona jego mizernym poziomem zaczęła opuszczać halę. Z początku były to pojedyńcze osoby, lecz w miarę upływu czasu pustych siedzeń na widowni przybywało coraz szybciej. I w tym momencie na scenę wyszedł Borys Szyc. Borys Szyc z zespołem, jak napisano w reklamie. Tyle tylko, że ani w reklamie nikt nie napisał jaki to zespół, ani jak długo będzie grać. A zespół zagrał przeboje… AC/DC!!! Borys Szyc zaśpiewał i trzeba przyznać, że zarówno jego wokal, jak i muzyka zespołu wypadły perfekcyjnie, ale na Boga, powinny być skierowane do zupełnie innej publiczności! Wiekszość na widowni stanowili poważni, spokojni ludzie, którzy nierzadko w odświętnych ubraniach przyszli do hali niczym do teatru, obejrzeć program kabaretowy, a tymczasem zafundowano im koncert hard-rcokowy. Mury hali drżały od decybeli, ludzie w pierwszych rzędach (ci którzy zapłacili po 120 złotych za bilet, aby aktorów ogladać z bliska) siedzieli wciśnięci w krzesła, a Borys Szyc śpiewał, lecz oczywiście nie musiał tego robić długo by zorientować się, że dzieje się coś niedobrego. Widział coraz większy potok ludzi masowo już opuszczających widownię, oraz siedzących w milczeniu tych w pierwszych rzędach. Dla aktora tej klasy to jest upokorzenie, więc czuć było jak puszczają mu nerwy:

– Ludzie, co się dzieje? – zaczął łagodnie – Śpicie?

Odpowiedziało mu milczenie.

– Wyglądacie jakbyście ogladali film o papieżu! – odciął się więc i zaczął śpiewać dalej.

Kabaret 05

Na widowni tymczasem zapanował już kompletny rozgardiasz. To już był prawdziwy potok ludzi sunący do wyjścia tak, jak gdyby przed chwilą zakończono program.

– Jestem zawiedziony! – krzyknął artysta – Jesteście nudni!

Było to już żenujące, bo przede wszystkim, to publiczość powinna była krzyknąć te słowa w kierunku sceny, ale nie uczyniła tego przez grzeczność. Z drugiej strony nie zazdrościłem panu Szycowi jego sytuacji, bo akurat dobrze wykonywał swoją robotę, lecz dał się wpuścić w kanał producentom owego show, którzy nie zastanowili się do kogo kierują program. Nowa hala ma zarobić na siebie, więc po prostu ściągnięto znane nazwiska bez zawracania sbie głowy scenariuszem i oczekiwaniami. Ważne było tylko to, żeby sprzedać bilety. Borys Szyc ze swoim zespołem dałby doskonały koncert, na który prawdopodobnie przyszłoby wielu fanów hard rocka, a już AC/DC w szczególności. Wpuszczeni na płytę (bez krzeseł) przed estradą nawiązaliby doskonały kontakt z artystami. Wtedy jednak byłyby to dwie imprezy – jedna dla fanów muzyki, druga dla wielbicieli kabaretu. Jedna i druga zapewne nie dawałyby gwarancji zapełnienia sali przy wysokich cenach biletów. Zakpiono więc z publiczności, zakpiono i z artystów. Tyle tylko, że pan Borys Szyc jadąc na galę kabaretową zdawał sobie zapewne sprawę, że koncert hard-rockowy z kabaretem niewiele ma wspólnego. Publiczność natomiast szła na „Borysa Szyca z zespołem” nie wiedząc co to za zespół, bo tego w reklamie przezornie nikt nie napisał. Mogli więc przypuszczać, że to zespół tworzący kabaret. W podobny sposób kiedyś zapelniono pewną salę anonsując występ niejakiego J.Pietrzaka. Ludzie kupili bilety i dopiero na widowni dowiedzieli się, że nie chodzi o znanego artystę kabaretowego Jana Pietrzaka, lecz o kogoś, kto przypadkiem nosił to samo nazwisko, a jego imię chociaż inne,  też rozpoczynało się na literę J.

Borys Szyc próbował ratować systuację biegając po widowni i przekazując mikrofon przypadkowym ludziom.

Kabaret 06

Pomogło to trochę bo w końcu z trudem jakis kontakt między nim a publicznością został nawiązany, chociaż większość czuła się urażona jego napastliwym tonem sprzed paru minut. Podczas następnych utworów widownia, która na początku była wypełniona w całości, teraz w większości świeciła pustkami.

Kabaret 08

Takiego masowego opuszczania swoich miejsc podczas trwania programu jeszcze nigdy nie widziałem.

Kiedy pan Szyc skończył śpiewać i powiedział do ludzi „dobranoc”, wydawało się, że to był finał programu i wszyscy zaczęli wstawać z miejsc oraz zbierać się do wyjścia. Wtedy na scenę wybiegł pan Friedmann i zaczął krzyczec do ludzi, żeby zostali, bo to jeszcze jeszcze nie koniec. Część machnęła ręką i wyszła mimo wszystko, a część zawróciła, żeby zobaczyć co się jeszcze będzie działo. Jednym słowem, wszystko wymknęło się spod kontroli – kompromitacji i upokorzenia artystów w imię nabijania kasy ciąg dalszy.

Kiedy już nastąpił prawdziwy finał i zapalono światła, zrobiłem zdjęcia pachnącej jeszcze nowością hali mając nadzieję, że nigdy już nie będzie musiała być świadkiem takiej chały.

kabaret 09

A potem już tylko na parking do auta. Kończy mi się miejsce, więc tylko wspomnę, że organizacja imprezy pod względem logistycznym też była daleka od doskonałości. Dojazd fatalny, bo ulice wokół ciągle jeszcze rozgrzebane. Wjazd na parkingi jedną bramą ale trzeba za przywilej zaparkowania auta zapłacić 10 złotych! Ciekawe co by było gdyby ktoś akurat nie miał pieniędzy przy sobie, nieprzygotowany na taką konieczność. Potem ludzie z biletami biegali od wejścia do wejścia, bo te pomimo iż oznaczone wielkimi lierami, to jednak nie zawierały z daleka widocznej informacji do jakich sektorów wiodą. O wejściach do poszczególnych sektorów informowały prowizoryczne, niewielkie  tablice przyczepione byle jak, krzywo, do przypadkowych słupów. Po wyjściu zaś po panach, którzy skrupulatnie pobierali słone opłaty parkingowe nie było śladu, więc długie kawalkady aut cisnące się ze wszystkich stron do jednej bramy same musiały dać sobie radę z wyjazdem. Kasa zebrana, więc jaki frajer sterowałby teraz za darmo ruchem?

Gdynia, 22.11.2010; 00:35 LT

Komentarze