AKCJE, AKCJE…

Mowa nie o akcjach na giełdzie, lecz o akcjach charytatywnych, w które okres śwąteczny obfituje.

Staje się już coroczną tradycją, że dołączamy do tysięcy Polaków, którzy nie szczędzą grosza, by podzielić się z innymi. Zaczyna się od „Szlachetnej Paczki” – pięknie rozwijającej się akcji zainicjownaej kilka lat temu przez księdza Jacka Stryczka. Trafiłem tam kiedyś przypadkowo, wciągnięty przez przyjaciół z liceum. W tym roku postanowiłem spróbowac wciągnąć także współpracowników z naszego biura. Byliśmy tylko jedną z grup działających w ramach drużyny, a że ziarnko, do ziarnka… rzeczywistośc przeszła najśmielsze oczekiwania. Raport z akcji, jaki otrzymaliśmy od koordynatorów mówił między innymi:

W ramach tegorocznej akcji wzięło udział wielu naszych znajomych, przyjaciół i znajomi znajomych. Dzięki waszej hojności zebraliśmy kwotę 4 670 PLN (nawet wpłaty w walucie wymienialnej Euro ). Oprócz kasy zgromadziliśmy dobra materialne. Niektórzy z Was zrobili zakupy z listy potrzeb rodziny:  2 kołdry + 2 poduszki , reczniki, zabawki dla dzieci, odtwarzacze MP3 , radio , artykuły szkolne i papiernicze ( w dużej ilości) , chemia i produkty żywnościowe oraz odzież nową i używaną ( w bardzo dobrym stanie).
Z zebranych funduszy po konsultacji z wolontariuszką zostało zakupione : meblościanka (999,- ), odzież , obuwie ( 798,-) , samochód zdalnie sterowany (87,-), produkty żywnościowe, proszki, płyny (1477.-); Kwota na żywność jest wysoka ponieważ rodzina prosiła o dużą ilość trwałych artykułów spożywczych o długim terminie przydatności do spożycia. Zakupiono również leki (134.-) , warzywa, owoce (susz owocowy, grzyby, koncentrat barszczu, kapusta kiszona (187.-) , odkurzacz (275.-) , kozaki dla mam), 3 poduszki + 3 kołdry (200,-). Kosmetyki Rossmann (134.-), 5 zmian pościeli (99,-), baterie do zabawek (42.-). Wszystko zostało zapakowane w 87 kartonów i dostarczone bezpośrednio do rodziny. Radość rodziny, szczególnie dzieci była
ogromna.

W poczcie zwrotnej otrzymaliśmy rysunki z życzeniami świątecznymi od obdarowanej rodziny.

Potem była akcja „Podaruj misia” prowadzona porzez TVN. Do obecnej u nas od zeszłego roku Misi, dołączyła więc Mela, która przybyła w pudełku z przecudowną naklejką „Uwaga! W tej paczce podróżuje miś”

Tysiące misiów podróżowało po Polsce do swoich nowych włascicieli, a dzięki tym zakupom otrzyma pomoc wielu podpopiecznych fundacji „Nie jesteś sam”.

No i na koniec coś, co stało się ewenementem w skali światowej: „Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy”. Kiedy ta akcja raczkowała, raczkowały również moje dzieci. Dziś odprowadzałem dorosłego  Tomka na lotnisko. Wracał po feriach na londyńską uczelnię. Dorzucilismy nasze datki do puszek wolontariuszy zbierających fundusze także i tam. Serduszka przyklejone na kurtki oraz jak co roku, na samochód. Te na samochodzie tradycyjnie zostanie widoczne najdlużej, dopóki wiatr, mróz i opady go nie zniszczą. Najważniejsze jednak, że żadne warunki atmosferyczne nie zniszczą gorących serc organizatorów tej akcji, a przede wszystkim milionów darczyńców.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Przecież nie po to, by się chwalić, bo bardzo daleko nam do prawdziwie hojnych sponsorów oraz do tych, którzy organizacyjnie zaangażowali się w rozmaite przedsięwzięcia. Chodzi o to, że nasz drobny gest jest jednym z milionów. Każdego roku okazuje się, że my Polacy, kłótliwi na codzień, potrafimy także zjednoczyć się w powszechnym czynieniu dobra. Wielka w tym zasługa tych wyżej wymienionych akcji, ale także całego mnóstwa mniej nagłośnionych. Nie ma bowiem znaczenia pod jakim szyldem oraz ile damy. Ważne, że pomagamy w ogóle, tysiącami, milionami drobnych gestów, które jak strumyki zasilają ogromną rzekę dobroczynności.

I znów wydawałoby się, że piszę o rzeczach oczywistych. Nie dla wszystkich jednak. Okazuje się, że taka na przykład Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy stała się solą w oku niektórych polityków. Dlaczego? Ano dlatego, że wspaniale udało się coś, co nie zostało wykonane pod szyldem i pod dyktando malkontentów. I nieważne, że Owsiakowi udała się rzecz niesamowita: wspólnota działań ludzi wszelkich wyznań oraz opcji politycznych. Dokładają swoją cegiełkę do wspólnej akcji policjanci oraz więźniowie, żołnierze, i księża, myśliwi i obrońcy zwierząt, profesorowie i robotnicy, staruszkowie wraz z młodzieżą. Wszyscy. I to jest właśnie największy problem. Jakże bowiem tak przyjmowac wszystkich z otwartymi ramionami, ze słowami „róbta co chceta”? Przecież tanmten to komuch, inny gej, ten z puszką to Żyd, a tamten nie wierzy w smoleński zamach.

WOŚP, ze potrafimy jednoczyć się nie tylko w czasach wielkiej traumy – podczas pamiętnych, sierpniowych strajków, śmierci Jana Pawła II, czy katastrofy prezydenckiego samolotu. Możemy czuć się wspólnotą również podczas zabawy, która przynosi wspaniałe owoce, z których zresztą potem korzystamy wszyscy.  To jednak nie może pomieścić się w głowach niektórym dygnitarzom. Oni biowiem w imie wolności woleliby posegregować społeczeństwo i przypiąć łatki, kto jest lepszym Polakiem, kto gorszym, a kto, o zgrozo, w ogóle nie zasługuje na to dumne miano.

Tak na przykład posłanka Pawłowska wie doskonale, że Owsiach to zły duch, który prowadzi młodzież ku zgubnemu tarzaniu się w błocie. W odróżnieniu od Pani Posłanki byłem tam kiedyś z moimi dorastającymi wtedy dziećmi i wróciliśmy cali, zdrowi, błotem nie obryzgani, a bogatsi duchowo.

Co łączy księdza Stryczka, Jurka Owsiaka, TVN, Janinę Ochojską, Radiową Trójkę, Unicef, Annę Dymną, Caritas i wiele innych osób oraz organizacji? To, że poświęcają swoje życie na pomoc innym, zachęcają nas do tego i są wzorem ludzi o szlachetnym sercu. Nie licytują się kto lepszy, a kto gorszy, bo nie ma pomocy lepszej albo gorszej. Panu Jezusowi milszy był nawet wdowi grosz od hojnych darów bogaczy. Oni wszyscy, bez względu na poglądy i wyznanie to wiedzą albo czują. Ci jednak, którzy z jadem w oczach ruszają z Ewangelią na demona – Owsiaka wiedzą lepiej. Wiadomo przecież, że to im, a nie takim szujom namawiających do tarzania się w błocie Pan Bóg na ucho wyjawił, że pomoc bliźniemu to nie wszystko. Mówił ponoć też, że niektórzy widzą źdźbło w cudzym oku, nie zuważając belki w swoim, ale Niebo jest daleko, wichury ostatnio ogromne, więc nie wszyscy usłyszeli i teraz nie wiadomo czy mówił naprawdę, czy tylko ktoś tak twierdzi.

Wydaje się, że recepta jest prosta. Przecież nikt nikogo ni zmusza to wrzucania pieniędzy do puszek, nikt nie zakazuje wspierania Caritasu albo innych organizacji. Można zamiast na orkiestrę iść i dorzucić coś na przykład „Szlachetnej Paczce”. Ale nie, trzeba wymyśleć coś jeszcze innego, najlepień „Dzień Charytatywności”. Ksiądz Stryczek bowiem pewnie też ma swoje za uszami, że sam akcję zorganizował, bez poparcia jedynie słusznych sił.

– Trzeba coś zrobić, wicie, rozumicie – niesie się więc przez kraj jak co roku przekazywane z ust do ust wielce oburzonych.  I jak co roku na bierności się kończy. Oprócz ujadania oczywiście, bo to im wychodzi najlepiej.

Gdańsk, 12.01.2014; 23:50 LT

Komentarze