Ktoś kiedyś powiedział z wyrzutem, że rodzice nie powinni doświadczać pogrzebów własnych dzieci. Niestety, ten świat do sprawiedliwych nie należy i jakże często mamy do czynienia z tragediami gdy nagle braknie tego, kto powinien być następny w owej sztafecie pokoleń. Nie ma chyba gorszego nieszczęscia niż samotnie stojący w takiej strefie zmian rodzice, którzy całe życie poświęcili na wychowanie swojego dziecka, by doprowadzić rzecz do finału, po którym nie ma juz komu przekazać pałeczki.
Trudno też o większą przykrośc dla dziecka niż brak możliwości zaznania miłości rodziców, przytulenia matki, której nigdy nie będzie miało okazji poznać, bo odeszła.
A przecież śmierć każdego pozostawia w smutku także rodzinę, przyjaciół, czasem całą rzeszę wielbicieli.
Dziś przed rutynowym sprawdzeniem poczty wszedłem na chwilę na jeden z portali i pomyślałem, że oto stał się kolejny przykład, dla którego nazywamy nasz świat łez padołem. Odeszła Agata Mróz. Pamiętam ją z telewizyjnych transmisji tych niesamowitych siatkarskich pojedynków, które doprowadziły naszą narodową reprezentację do dwukrotnego z rzędu mistrzostwa Europy. Roześmianą, szczęśliwą z sukcesów. Później zaczął się dramat, ale i szczęście z urodzin córeczki. I spontaniczna pomoc ludzi dobrej woli, którzy oddawali krew dla Złotka. Gdyby istniał jakiś racjonalny sąd, pewnie wszystkie okoliczności przemawiałyby na jej korzyść. Powinna żyć. Nie znamy jednak Boskich tajemnic, w myśl których stało się inaczej. Pozostała wielkopiątkowa nadzieja, ze każde cierpienie ma sens, także i to: jej za życia oraz jej najbliższych, przyjaciół i kibiców po przegranym, najważniejszym meczu siatkarki.
Niech spoczywa w pokoju.
Ze słowami współczucia dla jej krewnych oraz dla licznych rodzin przeżywających co dnia podobne tragedie w zaciszach domowych, o których nikt w mediach nie usłyszy.
Point Lisas; 04.06.2008; 17:00 LT