A mogło być fajnie

Nareszcie przypływają. Już są na rzece Delaware. Zacumują o czwartej nad ranem. Po siódmej zwolnię hotel i na ósmą powinienem byc na burcie. Nie załatwię jednak wszystkiego w jednym porcie, a to dopiero początek ich pobytu w USA.

Gimnazjum Pauliny bedzie mieć prawie tydzień przerwy w związku z maturami w liceum (ten sam budynek). Wspomniała przez telefon, że mogłaby przyjechać już w najbliższą sobotę i pobyć aż do następnej niedzieli. Najgorzej było tak wprost  powiedzieć, że nie zdążę wrócić. Umawialiśmy się przecież na długi weekend. Przyjęła to spokojnie, ale słychać było zawód w jej głosie. Rachuj, rachuj…. i wyszło jak zwykle. Cholerne siedem dni jałowego czekania tutaj. Gdyby wszystko było zgodnie z planem, już bym wiekszość spraw miał za sobą. Pozostaje mieć nadzieję, że zdążę chociaż na pół tygodnia. Jeżeli nie, to następna okazja chyba dopiero gdzieś na Boże Ciało.

                     

Póki co, trzeba spakować walizki, bo rano nie będzie już czasu. Przyjadę na statek, zorientuje sie w sytuacji, to będę mógł powiedzieć coś więcej.

                

Filadelfia, 26.04.2005

 

Komentarze