2xB: BETON I BIUROKRACJA

Komputer już naprawiony. Reanimowany był przez blisko cztery godziny, a ja w tym czasie nie mogłem zająć sie jakąkolwiek pracą. Wszystkie informacje, wszystkie najważniejsze narzędzia miałem w tym komputerze. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak bardzo uzależniony jestem od tej czarnej walizeczki.

Postanowiłem wykorzystać wiec czas na uporzadkowanie terenu własnego biurka. Na to bowiem nigdy nie ma czasu. Kiedy ma być czas, jeżeli i tak zostaję grubo po godzinach i wciąż mam zaległości?

Zmieściłem się w czasie idealnie. Komputer lądował na biurku kiedy ja kończyłem opróżniać ostatnią szufladę. Najbardziej zdziwiło mnie, że jakieś osiemdziesiąt procent papierzysk wylądowało w… koszu na śmieci. A wydawały mi sie takie wazne, kiedy odkładałem je gdzieś na bok, zeby stale były pod reką. Najstarsze pochodziły z sierpnia 2005 roku. Może dlatego stały się juz niepotrzebne? Sam już nie wiem. W każdym razie wygląda na to, że los mojego składziku w żaden sposób na losy firmy nie wpłynął. To zaś moze oznaczać, że cierpimy na przerost biurokracji. Ponoc ktos kiedyś dowiódł, ze po przekroczeniu pewnego poziomu, biurokracja rozwija się spontanicznie i żyje w oderwaniu od istoty danej firmy. Taka firma może nadal egzystować nic nie produkując. To znaczy, oczywiście w końcu zbankrutuje, ale będzie to całkowitym zaskoczeniem dla rzeszy pracowników, którzy co rano przychodzą do biura i żmudnie wypełniają oraz segregują swoje papierki niezależnie od koniunktury. Hm, mam nadzieję, że nas to nie dotyczy.

Tak czy siak, biurko mam przyjemnie puste, więc z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku mogę oddac się przyjemnosciom i dorzucić kilka zdjęć:

Rejon Tokio i Jokohamy na morskiej mapie, t.z.w. generalnej, służącej jedynie do zgrubnego planowania podróży. Nawigacje prowadzi sie na znazcnie dokładniejszych.

Jokohama. Mostem u góry przejechałem na drugą strone Zatoki Tokijskiej i po blisko półtorej godziny jazdy dotarłem do lotniska Narita. Poniżej wieżowce w centrum nad zatoką uwiecznione moim aparatem o szóstej rano w dniu wyjazdu.

W zasadzie nie umieszczam w moim blogu widokówek pomimo, że są lepsze od moich zdjęć. Zdjęcia jednak mają tę wratość, że są moje własne. Tym razem widokówki dorzucę, ponieważ pokazane są na nich rzeczy, których nie dane było mi sfotografować. Pierwsza to wulkan Fuji. Najpierw daleko, w tle Jokohamy, a na kolejnej widokówce już wyraźnie widoczny i to ze słynnym pociągiem Shinkansen. Ani jednego ani drugiego nie dane było mi zobaczyć.

Rozglądałem się zwłaszcza za Fujijamą, która według mapy powinna być stosunkowo blisko, lecz powietrze nie było na tyle przejrzyste by ją dojrzeć.

Ostatnia widokówka przedstawia panoramę Tokio. Dopiero z góry widać jak bardzo człowiek zmienił swoje naturalne środowisko. Beton, beton, beton poprzecinany asfaltem i z  nielicznymi enklawami sztucznie utrzymywanej zieleni. Podobnie przygnębiające wrażenie zrobiło kiedyś na mnie Sao Paulo.

Panorama Tokio

Cieszę się, że nie mieszkam ani w Tokio ani w Sao Paulo.

Gdynia, 24.04.2007; 01:15 LT

Komentarze