WINDSURFING W CHAŁUPACH

Czy jest jeszcze w Chałupach słynna plaża dla naturystów? Nie sprawdzałem, ale refren dawnego hitu Zbigniewa Wodeckiego kołatał mi się po głowie, kiedy w niedzielne południe wyruszaliśmy do tej miejscowości na Mierzei Helskiej. To już chyba ostatni tak ciepły i tak słoneczny weekend końcżacego się lata.

Naszym celem była jedna ze szkółek windsurfingowych. W samych Chałupach jest ich co najmniej kilka, ale nie brak ich też w pozostałych miejscowościach rozsianych wokół Zatoki Puckiej. Kiedy tylko zacznie trochę wiać, na wodzie pojawiają się liczne deski z żaglami.

Gdy siła wiatru jeszcze się zwiększy do akcji wkraczają kite surferzy.

Uwielbiam obserwować surferów śmigajacych po rozświetlonej srebrzystymi reflekasami toni. To chyba jedyny w swoim rodzaju wdok, w którym patrzenie pod słońce nie przeszkadza, a wręcz przyciaga.

Z wielu szkółek wybraliśmy „Molo”. Tomek poznał ich włascicieli podczas ubiegłorocznej podróży po Azji. Kiedy w Polsce szalała zima, oni oddawali się ulubionemu sportowi na plażach Wietnamu. Świat bardzo zmalał ostatnio,

Tutaj więc Paulina zdecydowala się na naukę pływania na desce. Dziesięć godzin wystrczyło, by złapać podstawowe zasady i cieszyć się z żeglowania.

Oczywiście nie znaczy to, że wszystko juz jest pod kontrolą. Od czasu do czasu trzeba z pokorą zaliczyć kąpiel, lecz potem znów wdrapywac się na deskę i zaczynać jazdę od nowa.

Po chwili znów sunęła z wiatrem razem ze wszystkimi.

Ta niedziela była szczególna także i dla mnie. Nie ograniczyłem się bowiem jedynie do robienia zdjęć, lecz spróbowałem sił na desce także. Godzinną lekcję wykupiłem bardziej z ciekawości ponieważ nigdy w życiu nie mialem z tym sportem do czynienia. Ile razy wpadłem do wody, nie policzę, tym bardziej, że wiało całkiem przyzwoicie i gdy tylko wszystko zrobiłem jak trzeba utrzymując równowagę oraz kierunek jazdy, czułem się jak na koniu, który rusza galopem nie bardzo słuchając jeźdźca. Bo w końcu trzeba było wykonać zwrot by popłynąć z powrotem, a ten najczęściej kończył się kąpielą. Bakcyla jednak złapałem i tylko żałuję, że sezon już się kończy. Może za rok spróbuję znów, dłużej i systematycznie.

Gdańsk, 10.09.2013; 01:00 LT

Komentarze