Obfitujący w wydarzenia tydzień…
Pamiętam popołudnie w Szczecinie sześć lat temu, kiedy odprowadzałem do samochodu Eks i dzieciaki, a potem wracałem do pustego już mieszkania. Dwudniowe sprzątanie żeby nie myśleć. Oczywiście widywałem się z dziećmi potem w miarę regularnie, lecz były to już tylko weekendowe bądź wakcyjne spotkania. Coś się bezpowrotnie skończyło.
I oto od poniedziałku znów doświadczam prawdziwego ojcowstwa z wszystkimi codziennymi, domowymi sprawami. Tomek postanowił kontynuowac naukę w Gdyni i znów mieszkamy razem. Muszę przyznać, że bardzo jestem tym wszystkim podekscytowany. Ile przyjemności w wykonywanych wspólnie bzwyczajnych domowych zajęciach! Ile przyjemności w zwyczajnym spędzaniu razem czasu – słuchaniu muzyki, surfownia po internecie, czy nawet oglądaniu telewizji.
Sobota miała być w całości spędzona z Aniołem. Mieliśmy zaliczyc dwa znajome śluby, a potem wspólnie obejrzeć zmagania piłkarskiej reprezentacji. Kiedy oglądamy razem to nasi na ogół wygrywają.
Wystarczył jednak jeden telefon ze statku by wszystko się rypło. I weekend, i kolejene kilka dni urlopu od połowy przyszłego tygodnia, i mistrzostwa Europy w siatkówce, i (to już niemal tradycja) Festiwal Polskich Filmów Fabularnych.
Szybkie pakowanie walizek i dzisiejszy wieczór zamiast w Gdyni spędzam już na lotnisku w Madrycie. Za chwilę wsiadam do samolotu, który zwiezie mnie do Limy. A stamtąd jeszcze jakies dwieście kilometrów samochodem do Pisco. Coś mi ostatnio Ameryka Południowa przypada. Jak nie wkacyjnie to służbowo. Jeszcze mam w głowie smutne pożegnanie z Aniołem i szybkie, w drzwiach, z wracającym ze szkoły Tomkiem.
Tym statkiem popłynę potem do USA. Kiedy wrócę, pewnie będzie zaczynać się już październik. Żegnaj więc lato do nastepnego roku.
Madryt, 04.09.2009; 23:50 LT