Miał być walentynkowy masaż gorącymi kamieniami, ale zamiast tego trzeba było ubrać się ciepło i ruszyć na północ. Niby nie tak daleko, do Turku w Finlandii. Nawet Wizz Air tam lata z Gdańska, lecz akurat nie w te dni, w które było potrzeba. Dzięki temu zafundowałem sobie wieczorne latanie po Skandynawii.
Najpierw, prosto z biura pojechalem na lotnisko i wsiadłem w samolot do Kopenhagi.
To niecała godzina lotu. Zdrzemnąłem się trochę i obudziło mnie dopiero niezbyt miękkie lądowanie. Jak się ma pięćdziesiąt minut na przesiadkę, to w zasadzie nie ma co się rozglądac, tylko iść prosto do następnej bramki. I już wkrótce siedziałem w dużym odrzutowcu odlatującym do Sztokholmu. Chcialem troche poczytac kupioną na lotnisku w Gdańsku „Politykę” lecz zasnąłem zaraz po felietonie Stanisława Tyma.
Kiedy się obudziłem, za oknem sypał śnieg. Musieliśmy być już bardzo nisko. Rzeczywiście, chwilę potem znów tapnęło i zaraz zaczęło się hamowanie.
W Sztokholmie było zdecydowanie więcej śniegu niż w Gdańsku i Kopenhadze, a na dodatek wciąż sypał.
W stolicy Szwecji półtorej godziny przerwy. Lotnisko prawie puste, bo i pora taka. Dochodzi dwudziesta druga, Powoli szykuja się do nocnej przerwy. Jeszcze tylko kilka odlotów i będą mieć spokój do szóstej.
Znów mały samolocik. I w dodatku śmigłowy.
Na szczęście SAAB przewyższa poczciwe ATR-y i plomby noie wypadają z zębów podczas podrózy.
– Często latasz do Turku? – zapytał mnie pasażer z sąsiedniego fotela. Już wiedziałem, że się nie zdrzemnę.
– Nie, pierwszy raz. A Ty? Mieszkasz w Turku?
– Nie, lecę z Rzymu.
Ostatni lot trwał tylko trzydzieści minut, więc w sam raz tyle, aby nie znudzić się taką rozmową o niczym.
Wyladowaliśmy wsród lasów. Jeśli miałbym sobie wyobrażać Finlandię to własnie tak. Sosny jak okiem sięgnąć. Brakuje tylko jakiegoś jeziorka nieopodal. A może jest?
Jest za to Muminek. Wita przylatujących pasażerów przy taśmie z bagażami. No tak, przeciez to kraina muminków. W takiej scenerii o pierwszej w nocy chciałoby się wierzyć, że niedaleko na leśnej polanie stoi sobie muminkowy dom, a zza zwałów śniegu w wieczornej ciszy nagle wyłoni się Buka.
Na podróż śladami muminków przyjdzie jednak pora podczas jakiegoś urlopu. Tej nocy najważniejsze było by jak najszybciej znaleźć się w hotelu i zdrzemnąć przed porannymi spotkaniami oraz wieczornymi lotami powrotnymi.
Turku; 14.02.2013; 02:50 LT