PODRÓŻ DO NEWBURGH

Uwielbiam przemieszczać się z miejsca na miejsce. Kiedy wczoraj po południu wsiadłem do samochodu, znów poczułem ten przyjemny zastrzyk adrenaliny. Nowa trasa, nowe miejsca, nowi ludzie… Nawet jesli są to tylko rutynowe czynności, zawsze kuszą mniejszą lub większa przygodą.

I ta jazda w kierunku zachodzącego słońca.

Do Newburgha dotarłem około dwudziestej drugiej i zatrzymałem się w hotelu, ponieważ statek miał zacumowac dopiero nazajutrz o siódmej rano.

Wstałem wcześnie, by spokojnie zjeść śniadanie i bez niepotrzebnego pośpiechu dojechac do Roseton (kilkanaście munut jazdy od Newburgha). Mój organizm jednak nie lubi rano wstawać. Zaczyna funkcjonować normalnie dopiero gdzieś około dziewiątej. Im wcześniej, tym łatwiej o głupi błąd.

Spakowałem walizki, rozliczyłem sie w recepcji, zapakowałem wszystko do bagaznika i pomyslałem, że za gorąco i niewygodnie będzie mi prowadzić w kurtce. Zdjąłem więc ją, dorzuciłem do bagażnika i  płynnym ruchem machnąłem jego pokrywą w dół.

To codziało się potem, na filmach często przedstawia się w zwolnionym tempie. Mi też nagle czas się zwolnił. Kiedy pokrywa leciała w dół uswiadomiłem sobie, że w kieszeni kurtki zostały kluczyki. Poruszała się ruchem jednostajnie przyspieszonym, a ja próbowałem ją jeszcze jakimś gwałtownym rozpaczliwym chwytem powstrzymać. Ułamek sekundy rozciągał się w całą wiecznosć

Puk! Klik! Po akcji.

To co wyrwało mi się z gardła w kolejnym ułamku sekundy po charakterystycznym kliknięciu nie nadaje się do publikacji..

Jeszcze ostatnia nadzieja. Drzwi!

Uff, nie ztarzaśnięte. To dzięki etui z płytami, bez których nawet kilkanaście minut jazdy byłoby mniej fajne. Wrzuciłem je na przednie siedzenie przed zapakowaniem walizek i to uratowało mi dostep do auta.

Pamiętałem, że w moim samochodzie można składać tylne siedzenia by powiększyć pojemność bagażnika. Wystarczy wcisnąć przycisk koło oparcia by zwolnić blokadę. Mógłbym więc dostać się do kurtki od strony tylnego siedzenia. Obejrzałem jednak wszystko dookoła i żadnego przycisku nie znalazłem. Oparcia nie dały się ruszyć. Instrukcja obsługi! Przypomniałem sobie, że widziałem ją w przednim schowku. Skaładanie tylnych siedzeń. Jest!

Aby powiększyć ładowną przestrzeń samochhodu możliwe jest złożenie oparć tylnych siedzień. W tym celu należy otworzyć bagażnik i zwolnic przycisk blokady znajdujący się za oparciami….

A niech to szlag!

Skoro jednak miałem  instrukcję, pomyslałem, że możliwe jest awaryjne otwarcie bagażnika. I znalazłem w spisie treści. Szybko zacząłem wertować kartki aby znaleźć odpowiednia stronę.

W samochodzie zamontowano awaryjne otwieranie bagażnika, aby umożliwić wydostanie się osobie która przypadkowo się w nim zatrzasnęła…

Co? Czytałem i nie mogłem zrozumieć jak mogłoby dojść do takiej sytuacji. Potrzeba naprawdę dużo samozaparcia, zeby wleźć do tego bagażnika (po co?), a jeszcze żeby się zatzrasnąć. Nawet na filmach czegos takiego nie widziałem.. Tam zawsze z góry zatrzaskują gangsterzy.

Mechanizm awaryjnego otwierania bagażnika pokryty jest warstwą fluoroscencyjną, aby był widoczny w ciemnościach…

Wychodzi na to, że lepiej było w bagazniku zatrzasnąć się samemu, niz zostawic tam kluczyki. Bez wiekszej nadziei przeszedłem do rozdziału dotyczacego zamków.

Bagażnik mozna otworzyc za pomocą kluczyka albo pilota…

Dziekuję. Nie domyśliłbym się.

Można tez otworzyć go z wnetrza samochodu za pomocą przycisku znajdujacego się w pobliżu kierownicy…

Eureka!!!

W chwilę potem byłem w posiadaniu kurtki i kluczyka. Ach jakie to szczęście mieć kluczyki do auta. „Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił” przemknęło mi przez głowę.

Po kwadransie znalazłem się przy bramie elektrowni.

Strażnik na bramie długo sprawdzał czy jestem na liscie „visitors”.

– To twoje imię? – spytał pokazując na nazwisko.

– Nie. Mam na imię Dariusz.

– Darius? Ooo!

– No tak. Dariusz. To stare, perskie imię.

– Wiem! King Darius! Masz w rodzinie kogos z Persji?

– Nie.

– To dlaczego cię tak ochrzcili?

Zaniemówiłem. Chyba po raz pierwszy od czterdziestu pięciu lat zacząłem zastanawiac się nad przyczyną posiadania takiego, a nie innego imienia.

– Hm, prawdę mówiąc sam nie wiem dlaczego – odparłem po głębokim zastanowieniu.

Strażnik zwrócił moją uwagę swoją wiedzą o antycznej Persji. Nie podejrzewałbym go o to. A może sam też nosił jakieś perskie imię? To by wiele tłumaczyło. Bowiem reszta jego wiedzy miesciła sie w granicach normy.

– Pochodzisz z Polski? – spytał oglądając mój paszport.

– Tak, urodziłem się tam i mieszkam.

– Po jakiemu wy mówicie w Polsce? Po rosyjsku?

O Santa Madonna! Gdyby to słyszał premier Kaczyński z pewnością nie pojechałby z powodu bólu brzucha na nastepny meeting w USA.

– Nie, nie po rosyjsku. W Polsce mówimy po polsku.

Strażnik przyglądał mi się podejrzliwie. Chyba nie uwierzył i myślał, ze go ładuję. Oddał mi paszport, dał przepustkę na samochód i podziekował za miłą rozmowę.

– Którędy dostanę się na keję! Prosto ta drogą?

– Tak, prosto, ale poczekaj sprawdzę na monitorach bo chyba… – tu przełączał jakieś klawisze –  tak! Keja jest pusta. Statek jeszcze nie pzrypłynął.

No nie! Gadamy tu od kilku minut, wypisujemy przepustki, po to tylko, zeby na koniec sprawdzić czy statek już jest czy go nie ma, bo strażnik nie ma pewności.

– No to nie mam po co tam jechać. Zawracam.

– Jedź. Spotkasz Roberto.

– Kto to jest Roberto?

– Agent.

– No dobra, pojade się z nim spotkać.

Roberto (chyba on, bo nikogo innego w pobliżu nie było) siedział w samochodzie i czytał gazetę. Wysiadł gdy mnie zobaczył i po przywitaniu poinformował:

– Stoją na kotwicy bo żeluga na rzece jest wstrzymana z powodu mgły. Ruszą jak sie polepszy, ale nie wiadomo kiedy sie polepszy. Nie sądzę, żeby byli wczesniej niż w południe.

– Ok, to jadę gdzies na kawę i wrócę około południa.

– Darius, ale jak oni nie zacumuja w południe to potem dopiero o dziewiętnastej.

– Dlaczego?

– Bo zmieni się prąd i będą musieli czekać na kolejną zmianę.

Cholera! Ja planowałem najpóźniej o osiemnastej stąd wyjeżdżać. Zaczyna mi grozić, że przyjadę tu na darmo.

Pozostaje czekać cierpliwie, że mgła nad rzeką zdąży się podnieść. Co też czynię popijając kawę i zagryzając donutem na jednym z parkingów niepodal Roseton.

Middlehope; 18.10.2007; 11:20 LT

 

Komentarze