LAZUROWE WYBRZEŻE (3) – MONACO

Celem drugiej części naszego pobytu na Lazurowym Wybrzeżu było Monaco. Autostrada z Nicei błyskawicznie przeniosła nas w góry. Jeden ze zjazdów prowadził w dół do tunelu i odtąd podróżówaliśmy istnym podziemnym labiryntem od czasu do czasu wydostając się na zewnątrz tylko po to by wykonać jakiś gwałtowny skręt o dziewięćdziesiąt albo nawet sto osiemdziesiąt stopni i znów znaleźć się w kolejnej, skalnej tubie.
Kiedy już na dobre znaleźliśmy się w Monaco, blisko poziomu morza, pierwsze co rzuciło nam się w oczy to wielka skała o kilkudziesięciometrowych, pionowych zboczach opadających wprost do morza. Ów skalny płaskowyż z przyległościami stanowi główny dystrykt, Monaco Ville, tego jednego z najmniejszych państ śwata. W Monaco Ville, na skale mieści się pałac książęcy, katedra i słynne oceanarium. Przed zwiedzaniem jednak trzeba było przede wszystkim dotrzeć do hotelu, tym bardziej że bardzo dokuczało nam zatrucie owocami morza z poprzedniego dnia.
Poziom cen hoteli w Moanco jest tak wysoki, że właściwie nie ma sensu tracić czasu na poszukiwania. No chyba, że ma się w nadmiarze czterocyfrową ilość złotówek. Po francuskiej stronie ceny jednak szybko normalnieją i my znaleźliśmy fajny aparthotel w miejscowości Beausoleil, przy ulicy stanowiącej zarazem granicę pomiędzy Monaco a Francją. Nasz budynek stał oczywiście po stronie francuskiej, dzięki czemu płaciliśmy normalnie, a mieszkaliśmy zaledwie siedemset metrów od słynnego kasyna w Monte Carlo. Oczywiscie granicy nigdzie nie widać Beausoleil niepostrzeżenie zmienia się w Monte Carlo i tylko tabliczki lub drogowskazy o tym informują. Jest jeszcze coś, co informuje, chociaż trochę po czasie, a przy tym boleśnie. To rachunek za telefon komórkowy. Przyzwyczajenie do zniesionych opłat roamingowych na terenie Unii Europejskiej może osłabić czujność. Księstwo Monaco bowiem chociaż mocno związane z Francją, członkiem UE nie jest, więc za roaming nadal płaci się słono. Warto o tym pamiętać i zawczasu wyłączyć roaming danych w telefonach.
Zwiedzanie Monaco Ville zaczynamy od oceanarium. To jeden z największyh budynków w tym rejonie, łatwo zauważalny. Jego fasada wyjątkowo niesamowicie prezentuje się od strony wody.


Również pod ziemią albo pod skałą raczej znajduje się kilkupoziomowy parking. Bez problemu dojechaliśmy więc naszym wypożyczonym samochodem aż pod samo muzeum. Przed wejściem do budynku zaopatrzyliśmy się w bilety.

Po drodze trafiliśmy jeszcze na „żółtą łódź podwodną”

Wchodzących do oceanarium gości wita statua księcia Alberta II, który był inicjatorem jego budowy. Za jego plecami wielkie okna otwerają widok na morze.

Jeśli się skręci w lewo, znajdzie się w niewielkiej, ciemnej sali, gdzie w płytkim basenie prezentowane są fragmenty rafy koralowej. Odpowiednio dobrane światło podgreśla wszytkie barwy zamieszkujących ją oragnizmów. Niezwykły spektakl kolorów, których mój aparat w telefonie uchwycił ledwie namiastkę.


Piętro niżej zaczynają się tradycyjne akwaria za szybami. Różnorodność ogromna


Nasze szczególne zainteresowanie wzbudziły koniki morskie.

Dumą oceanarium jest jednak ogromne akwarium. Basen jest wysoki na kilka metrów i mieści ponoć aż 450 tysięcy litrów wody. Pływają w nim rozmaite duże stworzenia, w tym m.in. rekiny.

Między skałami czają się mureny, chyba jedne z najbrzydszych ryb. Franek oglądał je z uwagą.


Na pierwszym piętrze zgromadzon eksponaty z rozmaitych wypraw z czasów gdy powstawało muzeum, czyli z początku XX wieku. Szkielety, eksponaty w formalinie, wypachane ptaki i.t.p. Przyznam, że po wizycie w podziemiach i obejrzeniu na żywo podwodnego, kolorowego świata, wypchane eksponaty albo żółtawe, pozbawione barw osobniki w formalinie nie wzbudzały mojego zainteresowania. Jeżeli już, to tylko jako świadectwo historii, że tak się kiedyś badało i dokumentowało przyrodę naszej planety. Lecz i biorąc pod uwagę owo świadectwo, bardziej interesowały mnie przedstawione w gablotach rozmaite dokumenty, dzienniki, stare fotografie albo sprzęt z tamtej epoki. Samą przyrodę zaś chciałoby się oglądać w formie żyjącej.

Piękną promenadą biegnącą skrajem skały spacerowaliśmy po wyjściu z oceanarium w kierunku pałacu. Towarzyszyła nam Paulina, która dołączyła do nas rano dojeżdżając z Paryża do Nicei pociągiem TGV.

Przy okazji liznęliśmy trochę dialektu monakijskiego studiując dwujęzyczne nazwy ulic. Nasza promenada to u nich prumenada. Proste.

Między promenadą a urwiskiem znalazło się także miejsce na ogrody. Niezwykle to ważne, bo państewko, które większe jest tylko od Watykanu, bardzo łatwo byłoby zabetonować.
W dole podziwiać można mariny dystryktu Fontvieille. To chyba najmłodsza dzielnica, pełna bloków mieszkalnych, przed którymi cumują jachty,


Po drodze mijamy katedrę. Zapada wieczór, więc jest już zamknięta. Tam spoczywa księżna Grace, która w 1982 roku zginęła w wypadku samochodowym.

W końcu wychodzimy na rozległy plac przed pałacem. Jego też nie zwiedzimy z powodu późnej pory, ale za to możemy cieszyć się rzadko tu spotykaną pustką. Jesteśmy jednymi z bardzo nielicznych przechodniów.

To ten pałac zdobył podstępem w 1297 roku niejaki Franciszek Grimaldi. Dostał się tam w przebraniu mnicha proszącego o tymczasowe schronienie, a kiedy takowe uzyskał, wrz ze swoimi kompanami wyrżnął pałacową straż. Skała to dobre miejsce do obrony, więc Grimaldi wystarczająco długo tam trwał, by dać początek księstwu Monaco. Księstwo przez wieki musiało lawirować i odpowiednią polityką utrzymywać swój byt w zależności od tego czy innego państwa. Od połowy XIX wieku jest nim Francja.
Dziś nie muszą bronić pałacu oddziały wojska. Wystarczy symboliczna straż.

Na prawo od wejścia do pałacu skała również opada pionowo a z góry otwiera się panorama Monte Carlo, pełnego luksusowych jachtów i zabudowanego chyba gęściej niż Manhattan.

Z góry zwróciliśmy też uwagę na pewne nietypowe malowania asfaltowych ulic. Tak, to przecież tędy, ulicami Monte Carlo scigają się w maju każdego roku bolidy Formuły 1. To są fragmenty oznaczeń toru wyścigowego.

Wizytę w Monte Carlo zostawiliśmy sobie jednak na dzień nastepny.
W pociągu Poznań – Gdańsk, 17.06.2018; 12:30 LT

Komentarze