Laptop już zdrowy. Pan informatyk zabronił mi jednak surowo instalowania jakichkolwiek dodatkowych programów. Może ma troche racji, ale po co komu komputer, z którego nie można w pełni korzystać? Po co kupować sportowy samochód, jeśli mechanik zabroni jeździć szybciej niż 60 km/h, albo po co kupować piłkę do koszykówki jeśli nie wolno biegać, aby się nie spocić? Groźny Informatyk jutro ma sprawdzić, czy kompowi się nie pogorszyło, więc drażnić go nie będę. A potem… pal go licho! No bo jak tu żyć bez gadu-gadu? Już nigdy nie zobaczyć żółtego słoneczka na pasku zadań?
Wgram je, ani chybi, a potem ucieknę Informatykowi służbowo do Nowego Jorku. Mam szansę pobić rekord szybkości załatwiania spraw. Jeśli się uda, to wylecę w piątek, a będę wracać w niedzielę albo w poniedziałek. Tylko ile może się udawać? Jak długo będzie trwać dobra passa pomyślnego załatwiania powierzonych spraw?
Gdynia, 16.03.2005