Skończyłem wieczorne sprzątanie. Muszę doprowadzic mieszkanie do porządku przed wakacjami, których pierwsze dwa tygodnie Tomek i Paulina spedzą u mnie. Przegnałem więc precz słodkie lenistwo, zakasałem rękawy, przeprosiłem sciereczki i zabrałem się za mycie okien oraz szorowanie balkonu.. Resztę zrobię jutro.
Na moim biurku wylądowała dziś kolejna porcja papierzysk. Kolejna comiesięczna przesyłka, jaką statki zobowiazane są wysyłać.Wśród rozmaitych dokumentów dostałem też opinie członków załogi. Cóż to była za lektura! Jakże osobiste wyznania chiefa, który tak oceniał kucharza: „Spędziłem z nim prawie 3 miesiące. Moim zdaniem drugie dania przygotowywał dobrze, ale zupy tylko przecietnie. Lubię zupę pomidorową, barszcz ukraiński, wszystkie czerwone i nigdy nie byłem usatysfakcjonowany.” Hm, nie wiem czy kucharz nie źle przyrządzał czerwone zupy, a dobrze wszelkie inne, czy może źle wszystkie? A może w ogóle za mało czerwonych gotował? W każdym razie zarzut jest poważny i chyba powinniśmy następnym razem wysłać kucharza wśród ludzi, którzy wolą białe zupy.
„Ben, coś ty zrobił?!” krzyczały rozpaczliwie tytuły gazet podczas pewnej olimpiady, na której mistrza sprintu przyłapano na dopingu. Przypomniał mi sie tamten moment, kiedy dziś słuchałem opisów działalności Marka Belki znalezionych w jego teczce. Granie teczkami uważam za obrzydliwe, ale polityków mamy jakich mamy i dopóki nie wybierzemy innych, zmuszeni jesteśmy akceptować reguły, jakie narzucają. Wiedział o tym premier i nie mogę zrozumieć dlaczego nie wspomniał o feralnej instrukcji. Dlaczego do końca żądał upublicznienia zawartości zbioru ubeckich materiałów dotyczących jego osoby? Przecież z pewnościa dobrze pamiętał co robił przed laty. Grał teraz va banque? Grzmią głosy oburzenia jego oraz jego obrońców po ujawnieniu treści dokumentów. Oburzenie jednak bardzo ogólnikowe, bo nie bardzo jest co zakwestionować. Można wykonywać karkołomne wolty, dowodząc, że jakies drobne grzeszki nie miały znaczenia, ale wtedy stworzy się precedens, na który każdy przyłapany polityk będzie mógł sie powołać, dowolnie przesuwając granicę przyzwoitości. A wystarczyło powiedzieć jakis czas temu, ze owszem cos tam sie podpisało, ale mało znaczącego, by uciszyć atakujących. Jeżeli jednak do końca eksponowało się swoją nieskazitelną czystość, trudno oburzać się na ujawnienie faktów świadczących, że białe szaty niewinności są tu i ówdzie uwalane błotem. „Marek, coś ty zrobił?” – chciałoby sie zawołać wzorem gazet sprzed lat. Darzyłem sympatią obecnego premiera, uważałem za jednego z tych, na których pokusy życia polityków nie działają. Upadł kolejny mit. Rozmaite afery nie zrobiły na mnie takiego wrażenia (widocznie już się przyzwyczaiłem) jak dzisiejsze ujawnienie przeszłości premiera. Ktoś, w kogo wierzyłem najzwyczajniej mnie okłamał. I nie chodzi tu wcale o szkody jakie swoją działalnością wyrządził. Gotów byłbym go zaakceptować jako fachowca nawet gdyby miał gorsza przeszłość. Zaufanie do niego zwaliło się na podłogę z powodu samego wypierania się do końca jasno stwierdzonych faktów.
Coś przyjemniejszego na koniec. Jutro bedzie ciepło, słonecznie i na dodatek będzie to już czwarty z pięciu roboczych dni tygodnia. Weekendowe zwolnienie tempa tuż tuż. Dobrze, ze chociaż tyle dobrego…
Gdynia, 22.06.2005